Sprawa Piesiewicza, czyli co nam wolno robić w łóżku

uliczny teatr

Jongleur, wyznając zasadę „żyj i daj żyć innym” zaczyna mieć zasadnicze problemy z rozumieniem niektórych, powszechnie używanych sformułowań. Na przykład „skandal obyczajowy”, czy „afera seksualna” często pojawiające się w kontekście sprawy senatora Krzysztofa Piesiewicza. Z grubsza chodzi o to, że Pan Piesiewicz, spędzał wieczór w towarzystwie kobiet, biegając po domu w sukience i wciągając przez nos jakiś biały proszek. Towarzystwo uczestniczące w sukienkowym party okazało się na tyle wredne, że występ senatora sfilmowało, a następnie szantażując go ujawnieniem nagrania, wyciągnęło od niego sporą kasę. W końcu szantażyści przegięli, Piesiewicz poszedł na policję i w tej chwili odbywa się ich proces. Dyskusja rozgorzała kiedy Piesiewicz ogłosił, że będzie ponownie ubiegał się o mandat w Senacie. W mediach i w necie zaroiło się od komentarzy mówiących o „aferze seksualnej czy „skandalu obyczajowym” i tego właśnie Jongleur nie rozumie. Bieganie po mieszkaniu w sukience nie jest chyba skandalem, ani aferą, podobnie zresztą jak uprawianie seksu, nawet oralnego, picie alkoholu, czy nawet wciąganie nosem czegokolwiek. Porównywanie tej sprawy do głośnego skandalu prezydenta Clintona „palącego cygara” z Moniką Levinski, jest całkowicie chybione, gdyż w odróżnieniu od Piesiewicza, Clinton ewidentnie nadużył władzy proponując cygaro stażystce, właśnie – stażystce. Piesiewicz nikomu krzywdy nie wyrządził, nikogo nie okradł, nie pobił i nie oszukał, a fakt, że próbował zapłacić za nieujawnianie nagrania bardziej świadczy o opresyjności społeczeństwa niż o moralności senatora. Zresztą zarzut o uleganiu szantażystom, też nie da sie utrzymać wobec faktu, że Piesiewicz policję zawiadomił. W gruncie rzeczy przekonanie Jongleura, czasem również przebierającego się w sukienki, że nie takie rzeczy można by sfilmować w sypialniach „obywateli godnych czci”, którzy próbują Piesiewicza wdeptać w ziemię, graniczy z pewnością. Jongleur zdecydowanie woli mieć w senacie dobrego prawnika, odważnie stającego w obronie więźniów politycznych, nawet jeśli przebiera się w sukienki czy robi inne równie „straszne rzeczy”, niż posła czy senatora nie płacącego alimentów, lub nie potrafiącego wyjaśnić pochodzenia swego majątku – a nie jest to jak się zdaje sprawa rzadka.
Dla ilustracji piosenka nieodżałowanego George’a Brassensa o „obywatelach godnych czci”

http://youtu.be/R4YTPeNobjo

I to samo, tym razem w wykonaniu Zespolu Reprezentacyjnego, w przekładzie raczej wolnym, ale świetnie oddającym intencje Brassensa

Słuchając obu wykonań Jongleur popija wino z Côtes du Rhône z Domaine des Lucioles. Wino czyste, szczere i bezpretensjonalne, emanujące ciepłem Południa i spokojem. Bardzo odprężające zajęcie, tym bardziej, że w Auchan kosztuje to dwadzieścia parę złotych i jest jednym z przyzwoitszych supermarketowych win.

Categories: Bez kategorii, Życie i wino | Tags: , , , | Leave a comment

Gamay niejedno ma imię

Przygoda Jongleura z winem zaczęła się od Beaujolais, nic więc dziwnego, że darzy szczep gamay szczególnym sentymentem. Zresztą, poza miłymi wspomnieniami uznanie Jongleura budzi wyjątkowa gastronomiczna przydatność tej odmiany. Czysty, intensywny owoc, słabe garbniki – choć w niektórych wydaniach, zwłaszcza z Morgon, bywają wyraziste, no i ta cudowna świeża kwasowość, sprawiająca, że wino tak dobrze pasuje do tak wielu dań. No ale to wszyscy wiemy. Jongleur odkrywa jednak zupełnie inna twarz gamay, a to za sprawą zaprzyjaźnionego winiarza Richarda Rottiers, którego Moulin-à-Vent, było już na blogu opisywane, bodajże w opowieści o agencie Tomku. Ale do rzeczy, choć zanim się zacznie, Jongleur chce się usprawiedliwić i przyznać od razu, że dzisiejsze gamay, jest nie do kupienia w Polsce. Warto jednak je przedstawić, bo jest winem niezwykłym, zwariowanym, świadczącym zarówno o inwencji jak i umiejętnościach winiarza. Wyobraźmy sobie wino z gamay, nie czerwone, nie białe, ale różowe i to o wyraźnie łososiowej barwie. Wyobraźmy sobie gamay o zawartości alkoholu 9,5%. No to może łatwiej, bo do dziś przepisy apelacji Beaujolais dopuszczają 9% alkoholu. Jednak Richard nie robi sikacza w stylu lat pięćdziesiątych, który królował w lyońskich bistrach. Rottiers robi wino słodkie. Zatrzymując fermentację swojego różowego gamay, uzyskuje wino o wyraźnej słodyczy, doskonale zrównoważonej piękną kwasowością i mocnych aromatach truskawek i porzeczek. W sumie wyszło wino orzeźwiające, subtelne i bardzo oryginalne. I chyba za tę oryginalność docenili je Bettane i Gault-Milliau. U Bettane’a 14,5/20, zaś w sklepach 7 euro. Nazywa się Manganèse od parceli, z której pochodzi, a która jest szczególnie bogata w mangan.

Categories: Rekomendacje | Tags: , , , , | 2 komentarze

Jongleur pije Sabarotte i wspomina Jima Morrisona

uliczny teatr

Dziś nagranie diametralnie inne niż proponowany ostatnio hit Ojciec Tadeusz. Dwa tygodnie temu, 3 lipca minęła bowiem czterdziesta rocznica tragicznej śmierci Jima Morrisona, charyzmatycznego lidera grupy The Doors. Dla Jongleura, bez wątpienia obok Led Zeppelin, Franka Zappy, Cream i King Crimson, jednego z najważniejszych twórców muzyki rockowej. Poeta, wokalista, osobowość, Jim Morrison pozostawił po sobie płyty, wobec których nie sposób przejść obojętnie, zaś podwójny, koncertowy album Absolutely Live, był kamieniem milowym rocka. Jak ważna była ta muzyka świadczy fakt, że fani, czasami także Jongleur, kiedy jest możliwość, do dziś spotykają się 3 lipca na grobie Jima, znajdującym się w pobliżu mogił Moliera i Chopina, na paryskim cmentarzu Père Lachaise. I choć kuszące byłoby zaprezentowanie dzisiaj, zwłaszcza w kontraście do ballady o Ojcu Tadeuszu, erotycznego Light My Fire czy obrazoburczego The End, Jongleur zaprasza do wysłuchania sztandarowego kawałka Doorsów, dynamicznego Break On Through.

Wspominając Morrisona Jongleur pije jedno z tych win, którego, podobnie jak Doorsów nie można zapomnieć. La Sabarotte braci Courbis, to jedno z najdoskonalszych wcieleń syrah. Jongleur pił wiele win z północnego Rodanu. Eleganckie, ezoteryczne niekiedy Côte-Rôtie, długowieczne Hermitage o mocnej strukturze, czy chłopskie, solidne Saint-Joseph, żadne nie wywarło jednak takiego wrażenia jak, pochodzące z apelacji Cornas, La Sabarotte. Wino z doskonałej, leżącej na wapieniu z granitowym podglebiem parceli, wytwarzane z ponad siedemdziesięcioletnich krzewów syrah, imponuje niezwykłą głębią i naturalnymi, prostymi aromatami. Tu nic nie owija się w bawełnę i nie ukrywa za grzecznościowymi sloganami o równowadze i elegancji. Sabarotte, to potężne garbniki, niekoniecznie wygładzone. To aromaty owoców, zdecydowanie podsmażonych, ale i mocne zapachy świeżego mięsa, czarnych oliwek, masła, przeplatające się z nutami mokrej ziemi i lukrecji. Stosunkowo mniej tu, typowych dla syrah nut korzennych, za to w młodości sporo beczki, która jednak po kilku latach wspaniale się integruje. Wielkie, charakterne, naturalne wino, które pije się bez intelektualnej, pogłębionej refleksji, za to z wielką frajdą.

Categories: Bez kategorii, Piosenki przy winie | Tags: , , , , , | Leave a comment

Od d… strony

Jongleur, ze sporym zaskoczeniem słucha ostatniej wypowiedzi prezesa K. na Kongresie Kobiet Prawicy – swoja drogą śmieszna nazwa. Otóż Pan Prezes stwierdził, że zamierza poświęcić się działaniom zmierzającym do „ochrony godności kobiet w Polsce”, oczywiście jeśli wygra wybory. Jako kobieta, Jongleur wita taką deklarację z zadowoleniem, bo rzeczywiście, jak słusznie podkreślił prezes K. nie jest z tym w Polsce najlepiej. Wprawdzie radość Jongleura studzi nieco fakt, że prezes K. stoi na czele partii, która do tej pory konsekwentnie takiej godności kobietom odmawia. Stanowisko w sprawie parytetu, jawna pogarda dla ruchów feministycznych, tolerowanie ekscesów Lepperów czy Łyżwińskich, zwłaszcza ten słynny rechot na temat zgwalcenia prostytutki, wreszcie choćby ostatnie poparcie dla antyaborcyjnej ustawy spychającej nas w mroki średniowiecza, pozwalają mieć pewne wątpliwości. Czy to kampania wyborcza, czy może znowu jakieś proszki? Zresztą nieważne, cel jest słuszny, zaś determinacja Prezesa ogromna i może nawet szczera. Szkoda tylko, że receptę, jak zresztą przystało na twórcę IV RP, Prezes K. widzi wyłącznie w zaostrzeniu kar za gwałt i molestowanie i – to już całkowicie absurdalne – walce z imprezami integracyjnymi. Tu jak stwierdził Prezes K. „będzie nieubłagany”. Szkoda, że nie był tak nieubłagany, kiedy gwałcono np. ustawowe prawa Alicji Tysiąc – tak panie Prezesie, to też jest gwałt. Szkoda, że zabrakło pryncypialności w sprawie nastolatki z Lublina, której, w majestacie prawa zezwolono na aborcję, a która wraz z rodziną była molestowana przez proboszcza i nawiedzonych z organizacji chroniącej nienarodzonych – tak panie Prezesie, to też jest molestowanie. Jeśli chce się walczyć o godność kobiet, to może równie ważne co przeciwdziałanie gwałtom, przemocy czy molestowaniu, jest zapewnienie równości wynagrodzeń, równego dostępu do stanowisk i wolności decydowania o swoim życiu, np. w kwestii urodzenia dziecka. To zresztą charakterystyczne dla reprezentantów naszej, pożal się boże, prawicy, że godność kobiety postrzegają głównie przez pryzmat seksualności, podobnie jak w życiu człowieka, najważniejsze jest dla nich poczęcie. Co dalej, to już nie ich sprawa. Przyjaciółka Jongleura, różne bezsensowne, czy bezproduktywne działania określa lapidarnie „od dupy strony”. Otóż ochrona godności kobiety w wykonaniu polskiej prawicy jest dokładnie „od dupy strony” i to w sensie całkowicie dosłownym.
Dla ukojenia nerwów Jongleur popija czerwone, wytrawne wino Monsignore – zostało mu jeszcze w piwnicy parę butelek i słucha jednego z największych hitów ostatnich lat, piosenki o prawdziwie świętym mężu. Jeśli prezes K. zjednoczy z nim siły, walczyć o godność kobiety będzie znacznie łatwiej.

Categories: Kretyni winni i niewinni | Tags: , , , , , , | 2 komentarze

Druga twarz grünera

Impulse 2008, Grüner Veltliner, DAC Kremstal Reserve, Weingut Anton Zöhrer, Importer – Wienico Austria, cena 53 zł


Jongleur lubi gruve, który kojarzy się ze świeżością, mocną strukturą, opartą na kwasowości i ekstrakcie, owocowymi aromatami z obowiązkową nutą mielonego pieprzu.
Tu było całkiem inaczej: Już intensywnie złota barwa wskazywała na dojrzewanie w beczce, i rzeczywiście przepisy DAC Kremstal Reserve, pozwalają na wytwarzanie win z wyraźnym akcentem dębu.
Początkowo aromat raczej drażniący, alkoholowy, później rozwinął się w ładne nuty kwiatowe i owocowe. Wyczuć można mandarynki, marakuję, jabłko, z wyraźną nutą dębową niestety. W ustach trochę gorzej, gdyż pierwszy łyk to wyczuwalny cukier resztkowy, mający w zamyśle prawdopodobnie maskować kwasowość, która w rezultacie okazała się nie taka wysoka. Drugi łyk nieco lepszy ale nadal wrażenie wina nadmiernie wypracowanego a przez to zmęczonego. Nawet pojawiające się nuty pieprzowe niewiele już pomagają, raczej zwiększają ogólny dysonans. Przy czym w sumie nie jest to wino złe. Technologicznie bez zarzutu, dojrzałość owocu bardzo dobra, spory ekstrakt, tłustość pojawiająca się na języku i na ściankach kieliszka. Może się podobać, zwłaszcza zwolennikom kalifornijskiego chardonnay. Brakuje natomiast sprężystości i mineralności, tych nut ostrych i czystych, za które cenimy gruve. Smakuje raczej jak wino z południa Europy – jakieś podkręcone dębem viognier z Langwedocji, bo oleistości i ekstraktu sporo, kwasowości mało. Krótko mówiąc ta druga twarz grünera nie przekonała Jongleura, podobnie jak austriacki folk, którego próbka poniżej:

Categories: Bez kategorii | Tags: , , | 6 komentarzy

Zembaty

uliczny teatr

Miało być tym razem pogodnie, jednak wiadomość o śmierci Macieja Zembatego odsunęła na plan dalszy inne sprawy. Tłumacz piosenek Cohena – jeden z najlepszych w Polsce, twórca satyrycznych słuchowisk radiowych i niezapomnianych piosenek z pogranicza czarnego humoru. Kultowe niegdyś: Ostatnia posługa, czy Prosektorium oswajały nas z rzeczami ostatecznymi. Bywał też opozycyjnym bardem i wspaniałym gawędziarzem. Do dziś Jongleur pamięta jego opowieść o wizycie na Kubie Leonarda Cohena, który w czasie przyjęcia wydanego przez Fidela Castro dosypał członkom Biura Politycznego do ich drinków LSD. Skończyło się to deportacją. Słynna piosenka o onucach – parodia komunistycznych festiwali piosenki żołnierskiej, czy wreszcie brawurowe wykonanie piosenki Salonu Niezależnych – Sejm Kalek podczas Przeglądu Piosenki Prawdziwej. Wczoraj zmarł prawdziwy Jongleur. Pamiętajmy o nim, słuchając pięknej piosenki Cohena Alleluja.


Maciej Zembaty – Alleluja przez gumbi33

A teraz piosenka, którą powinien ktoś zaśpiewać na pogrzebie Maćka, choć czy ktoś tak potrafi. Nic nie widać, za to w skupieniu posłuchać można świetnego autoironicznego tekstu i kojącego barytonu Zembatego śpiewającego o swoim pogrzebie

W tym nastroju Jongleur łapie pierwszą z brzegu butelkę. Padło na Bordeaux, klasyczny Prawy Brzeg, satelita St-Emilion, Château des Laurets Rothschildów. 2008, młode ale już do wypicia. Czuć przewagę merlota, soczystość, duży jak na Bordeaux alkohol (14%), ale zamaskowany sporym ekstraktem nie razi. Przy tym wszystkim udało się utrzymać klasyczną elegancję, trochę niezbędnego chłodu, ładnie zintegrowane taniny, dotknięcie beczki. Ład, porządek i nostalgia.

Categories: Życie i wino | Tags: , , , , , | Leave a comment

Moje wino – moja wina

Ocena wina jest sprawą wyjątkowo subiektywną i Jongleur nie odkrywa tu Ameryki. Z tego zresztą powodu jest zdecydowanym przeciwnikiem różnego rodzaju punktowych ocen win. Szczytem absurdu jest skala 100 punktową, według której różnica między winem Sophia (75 punktów) a doskonałym szampanem (90 punktów) to ledwie 15 punktów. Wiec po co te 100? I czy pił ktoś wino za 50 punktów? Pewnie nie. Zresztą prawdy o winie nie pokażą żadne punkty. Zostawmy punkty degustatorom piszącym dla Wine Spectator, czy dla Sstarwines – choć akurat ta kilkupunktowa skala jest w pewien sposób sympatyczna. Zostawmy punkty także tym, którzy nazwać i opisać muszą wszystko, bo taki mają charakter. Jongleur jednak woli pić wino z włóczęgami niż z księgowymi. Ostatnio coraz łatwiej o tych drugich, zaś ocena punktowa to także niestety alibi dla pozbawionych wrażliwości i smaku osobników. No bo przecież punkty, kryteria, klasyfikacje dają poczucie obiektywnej analizy. To całkowite złudzenie, zaś jako ilustrację Jongleur proponuje stronę, która poziomem absurdu przeskakuje wszelkie punktowe skale z wdziękiem większym niż Kozakiewicz bijąc rekord świata w Moskwie. Nazywa się to mojewino.pl i jest najwyraźniej dziełem jakiegoś niespełnionego matematyka, który próbuje każde wino rozebrać na czynniki pierwsze. Absurd polega zaś na tym, że końcowa ocena wina nijak nie ma się do poszczególnych elementów układanki. Autor tworzy puzzle’a po złożeniu którego nic do siebie nie pasuje choć klocki są na swoich miejscach. Na przykład Los Boldos Cabernet Sauvignon Gran Reserva 2008, składa się z takich klocków: „kwasowość – zbyt kwaśne”, „co się w tym winie nie podobało ? – smak, ogólna niespójność”, „dojrzałość – zbyt surowe, za mało dojrzałe” i do tego „jakość wina – bardzo dobre wino” Strach pomyśleć jakimi przymiotnikami facet opisze wino złej jakości. Z kolei Vespral Gran Reserva oceniany niedawno w ramach winnych wtorków uzyskał następujące opinie: „zgodność z typem (cokolwiek miałoby to znaczyć) – nie oceniam tego wina” i za chwilę „jakość wina – bardzo dobre wino”. To w końcu ocenia czy nie? Nota bene, taka sama punktowa ocena Vesprala jak Los Boldos oznacza, że określenie „degustacja w ciemno” nabiera, w przypadku niektórych, znaczenia jak najbardziej dosłownego. Szczególnie zaś przy Vespralu zachwyciła Jongleura rubryka: „Zgodność smaku i bukietu z użytymi do produkcji szczepami”, którą gość wypełnił jadąc po bandzie: „Szczepy da się rozróżnić po głębszej analizie”. Jongleur marzy o tym by móc prześledzić ten umysłowy proces, podejrzewa jednak, że głębsza analiza polegała w tym przypadku na przeczytaniu etykiety. Cóż, byłoby to przynajmniej czytanie ze zrozumieniem. W przypadku Vesprala Reservy jest jeszcze lepiej, bo autor napisał: „Zbyt rzadko spotykany szczep, brak możliwości porównania” – przypominam, że chodzi o tempranillo i garnacha.
Niestety strona moje wino ma również ambicje dydaktyczne i publikuje także teksty o charakterze informacyjnym, będące doskonałą ilustracją anegdoty, mówiącej że osoba która umie coś robić, po prostu to robi. Ktoś kto nie umie robić zarządza, zaś ten kto nie umie zarządzać naucza. Np. poprzez takie teksty jak poniżej:
„Z punktu widzenia chemii dojrzewanie jest procesem modyfikacji cząsteczek aromatycznych zawartych w winie. Najczęściej jest to utlenianie, które powoduje, że cząsteczki modyfikują swoją budowę i dzięki temu inaczej działają na ośrodki węchu. To inne oddziaływanie to udawanie zapachów, które nie powinny w winie występować (na przykład zapachy innych niż winogrona owoców).” W tym przypadku mamy niewątpliwie do czynienia z udawaniem wiedzy, która u tego osobnika nie występuje.
Po takiej porcji wiedzy Jongleur dochodzi do równowagi, pijąc prosecco – jakiekolwiek i słuchając ballady o durniach
http://youtu.be/csBZv_j2Rm4

Categories: Kretyni winni i niewinni | Tags: , , , , , | 5 komentarzy

Poeta

uliczny teatr

W nadziei, że w najbliższych wyborach partia „pechowych i brzydkich ludzi”, jak to ujął Kuba Wojewódzki, odesłana zostanie do lamusa, Jongleur porzuca śledzenie paru brzydkich blogów. Chciałby za to przypomnieć prawdziwego poetę. 14 lat temu, dokładnie 12 czerwca 1997, zmarł w Paryżu, chory na serce Bułat Okudżawa. Syn Gruzina i Ormianki, doświadczył całej bezwzględności stalinowskiego systemu opresji. Zasłynął jako bard, pieśniarz, w którego poezji dominuje refleksja, zaduma nad ludzkim losem, nostalgia. Jeśli Wysocki swój protest wobec najlepszego z możliwych światów wykrzykiwał, gorączkowo szarpiąc struny gitary, jeśli Brassens stał się piewcą nieprzystosowanych, to Okudżawa opisywał zwykłych ludzi i ich bezradność w starciu z jak to określił Kazimierz Rudzki: „coraz bardziej nas otaczającą rzeczywistością”. Na jego piosenkach, takich jak choćby kultowa Modlitwa François Villlon, zaczynająca się od pamiętnych słów: „Dopóki nam ziemia kręci się…”, uczyliśmy się dystansu i pokory, życiowej mądrości i uczciwości wobec siebie, a także podstawowych gitarowych chwytów. Jongleur proponuje wspomnieć Okudżawę słuchając jednego z mniej znanych ale pięknych wierszy:

Poniżej dla pokolenia, które nie uczyło się rosyjskiego w szkołach, kapitalne tłumaczenie Wojciecha Młynarskiego

Zdobi mego stołu blat
Szkło po zagranicznym piwie,
W nim czerwony róży kwiat
Z pąka rodzi się cierpliwie.

Więc pod czujnym okiem tym
Historyczną piszę powieść,
Lecz nie mogę naprzód iść,
Myląc prolog z epilogiem.

Nasłuchuję, wypatruję
I spisuję to, co czuję,
Piszę prozą lub rymuję,
Ale nie chce schlebiać Wam.
Takie są natury prawa,
Zmieniać ich- nie nasza sprawa,
Czemu piszę- nie wiem sam.

Już przede mną kartek sto
-Nieprzebyte śnieżne dale,
Lecz dlaczego i mój los
W wątek się wplątuje stale?

Czemu wciąż się pragnę bić
Z przeciwnikiem wymyślonym,
Bohaterem nie chcąc by
W stan spoczynku przeniesionym?

Prawda i w zmyśleniu tkwi,
Ale powieść nie gotowa,
Więc pozwólcie pisać mi
Aż do ostatniego słowa.

Pragnę, póki róży kwiat
Na mym stole czerwienieje,
Krzyczeć, kiedy milczy świat,
Szeptać, kiedy świat szaleje

Nasłuchuję, wypatruję
I spisuję to, co czuję.

Wypić można tu tylko gruzińskie saperavi. Ten ciekawy szczep, przez lata komunizmu służył do produkcji beznadziejnych, nadmiernie utlenionych – oczywiście dobierano do tego gadkę ideologiczną na temat fermentacji w zakopanych w ziemi glinianych kvevrach, heroicznej gruzińskiej historii, legend etc. A wina były po prostu marne. Od paru lat jednak saperavi przemawia własnym głosem i w mniej czy bardziej udanych interpretacjach jest to wino autentyczne. Jongleur ma kilka ulubionych saperavi. Można spróbować wina od Marani czyli marki handlowej Telavi Wine Cellar – najbardziej chyba solidnego gruzińskiego producenta. Można pić saperavi z Kindzmarauli Marani, również w Polsce dostępne i niezłe. Do toastu za Bułata najbardziej jednak przekonuje Jongleura Badagoni. I nie dlatego, że jest to wino najlepsze. Raczej szorstkie, rustykalne, chropowate. Z pewnością najbardziej ziemiste, co wydaje się niezbywalnym atrybutem autentycznego saperavi. Oczywiście jest tu owoc, głównie truskawki i wiśnie. Są zioła, przede wszystkim szałwia, trafiają się zielone garbniki. Słowem nic wielkiego. Jednak ziemistość, delikatna oksydacja i swego rodzaju witalność sprawia, że chętnie sięga się po drugi kieliszek.

Categories: Piosenki przy winie, Twórczość | Tags: , , | Leave a comment

Muszę przeżyć jeszcze paru skurwysynów

Jongleur konstatuje z niejakim zdziwieniem, że wszyscy bez mała politycy bywają dziś zażenowani. Na przykład polityk usunięty z klubu wzajemnej adoracji, zwanego przez grzeczność partią, zażenowany jest wywiadem, którego udzieliła jego była koleżanka. Z kolei była koleżanka, zażenowana jest tym co powiedział ów polityk. Ostatnio wszyscy zażenowani są sytuacją jaka miała miejsce na KUL-u podczas wystąpienia jednego pana (nazwiska Jongleur nie podaje, bo zbyt duży byłby to, dla tego pana, honor). Otóż pan ten poświęcił kilka ciepłych słów arcybiskupowi Życińskiemu. Przy czym jedni zażenowani są chamskim, bezpardonowym atakiem na nieżyjącego arcybiskupa, który bronić się już nie może, inni zaś faktem, że salon jak zwykle broni agentów – cokolwiek miało by to znaczyć. Jongleur protestuje przeciw ogólnemu zażenowaniu. Sam zażenowany nie jest, rezerwując to uczucie dla sytuacji, w której poda przyjaciołom marne wino lub zrobi błąd ortograficzny. Zażenowanie nie przystoi raczej w sytuacjach, o których klasyk mówi: „są rzeczy, za które bije się w mordę”. Zaś dla skomentowania poziomu publicznego dyskursu Jongleur proponuje receptę na długie i spokojne życie według Ryszarda Marka Grońskiego (tu z przyjemnością pokażę zdjęcie), a brzmi ona mniej więcej tak:

„Wystarczy rano
Otworzyć oczy
Świat jest wspaniały
Świat jest uroczy
Każdy dzień
Budzi mnie do czynu
Pobudką ulicznego gwaru
Muszę przeżyć jeszcze paru skurwysynów
Muszę przeżyć skurwysynów jeszcze paru”

Stosowna dla takiej recepty flaszka to langwedockie Jadis z apelacji Faugères od Didiera Barrala. Biodynamiczny kupaż syrah, grenache i carignan. Wino chłopskie, zadziorne, zmienne jak jongleur, balansujące w kieliszku feerią aromatów owocowych, ziołowych, kwiatowych, mięsnych, wypełniające usta czystym owocem, krwią, życiową esencją. Wino, które opowiada o prawdziwym życiu, a nie pokazuje pięknego, sielskiego obrazka zrudziałych prowansalskich dachówek i niebieskich okiennic. Wino, które obezwładnia i zniewala i które zlekceważyć mogą tylko ci, których dotyczą strofy Grońskiego.

Categories: Kretyni winni i niewinni | Tags: , , | Leave a comment

Winne wtorki – Vespral z Lidla, czyli „nie chcę pić ale muszę”

uliczny teatr

Oba wina z Lidla nie sprawiły Jongleurowi frajdy. Prawdę mówiąc gdyby ich nie było nie odczułby straty. Pierwsze wino vespral reserva to kupaż garnacha i tempranillo, całkowicie rozczarowujący. Nos słaby, z trudem daje się wyczuć ślady słodkich owoców, czereśnie, skonfiturowane czerwone porzeczki, bagienno ziemista nuta, trochę ścierkowa. Po paru minutach zostaje tylko taki ścierkowy nos, owoc gdzieś się ulotnił, pozostał całkowity brak świeżości. W ustach bardzo słaby ekstrakt, dużo rozwodnionych nie do końca dojrzałych owoców, totalny brak struktury, trochę kwasu, zero tanin, zero charakteru. Wodnisty smak cały czas mdłe landrynkowe owoce, nieczyste. W sumie wino pijalne, choć bez przyjemności
Z kolei Vespral Gran Reserva ma nos jeszcze gorszy niż poprzednie wino, to znaczy nie ma go wcale oprócz podobnej co w poprzednim nuty mokrej ścierki. Usta słabe, owoc nieco lepszy, ślady koncentracji i struktury, pojawia się kwas ale nie zrównoważony ani materią ani taninami. Gran reserva niewiele różni się od reservy i chyba ci w Lidlu to wiedzą bo cena taka sama. Jedyna różnica wynika z zastąpienia garnachy przez cabernet – ślady tanin. Jakość w obu przypadkach słaba. W winach Jongleur szuka: po pierwsze aromatów – tu ich nie ma. Po drugie struktury – jak wyżej. Po trzecie owocu – tu rozwodniony, choć śladowo się pojawia zwłaszcza przy gran reservie. Charakteru, czegoś indywidualnego – o tym nie ma tu mowy.
W sumie: lepiej pić niż wąchać. Gran reserva o milimetr lepsza. Jest kwasowość i jakiś owoc, choć z kolei pojawia się pieczenie w przełyku i raczej nie alkohol ale jakieś dodatki. Wina nie są obrzydliwe, nie mają istotnych wad technologicznych. Po prostu słabe owoce, słaba koncentracja moszczu. Wina totalnie nijakie. Co ciekawe: w trakcie degustacji bliska Jongleurowi osoba rzuciła znad kieliszka: „przyjemnie się to pije”!!! „ Dlaczego?” Jongleur zaintrygowany przestaje bębnić – „Bo takie jakieś obcięte z każdej strony. Nic w nim nie ma i nic nie przeszkadza” I to by było na tyle.

Categories: Rekomendacje | Tags: , , , , , , | 4 komentarze