browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

Sprawa Piesiewicza, czyli co nam wolno robić w łóżku

uliczny teatr
Posted by on 21 lipca 2011

Jongleur, wyznając zasadę „żyj i daj żyć innym” zaczyna mieć zasadnicze problemy z rozumieniem niektórych, powszechnie używanych sformułowań. Na przykład „skandal obyczajowy”, czy „afera seksualna” często pojawiające się w kontekście sprawy senatora Krzysztofa Piesiewicza. Z grubsza chodzi o to, że Pan Piesiewicz, spędzał wieczór w towarzystwie kobiet, biegając po domu w sukience i wciągając przez nos jakiś biały proszek. Towarzystwo uczestniczące w sukienkowym party okazało się na tyle wredne, że występ senatora sfilmowało, a następnie szantażując go ujawnieniem nagrania, wyciągnęło od niego sporą kasę. W końcu szantażyści przegięli, Piesiewicz poszedł na policję i w tej chwili odbywa się ich proces. Dyskusja rozgorzała kiedy Piesiewicz ogłosił, że będzie ponownie ubiegał się o mandat w Senacie. W mediach i w necie zaroiło się od komentarzy mówiących o „aferze seksualnej czy „skandalu obyczajowym” i tego właśnie Jongleur nie rozumie. Bieganie po mieszkaniu w sukience nie jest chyba skandalem, ani aferą, podobnie zresztą jak uprawianie seksu, nawet oralnego, picie alkoholu, czy nawet wciąganie nosem czegokolwiek. Porównywanie tej sprawy do głośnego skandalu prezydenta Clintona „palącego cygara” z Moniką Levinski, jest całkowicie chybione, gdyż w odróżnieniu od Piesiewicza, Clinton ewidentnie nadużył władzy proponując cygaro stażystce, właśnie – stażystce. Piesiewicz nikomu krzywdy nie wyrządził, nikogo nie okradł, nie pobił i nie oszukał, a fakt, że próbował zapłacić za nieujawnianie nagrania bardziej świadczy o opresyjności społeczeństwa niż o moralności senatora. Zresztą zarzut o uleganiu szantażystom, też nie da sie utrzymać wobec faktu, że Piesiewicz policję zawiadomił. W gruncie rzeczy przekonanie Jongleura, czasem również przebierającego się w sukienki, że nie takie rzeczy można by sfilmować w sypialniach „obywateli godnych czci”, którzy próbują Piesiewicza wdeptać w ziemię, graniczy z pewnością. Jongleur zdecydowanie woli mieć w senacie dobrego prawnika, odważnie stającego w obronie więźniów politycznych, nawet jeśli przebiera się w sukienki czy robi inne równie „straszne rzeczy”, niż posła czy senatora nie płacącego alimentów, lub nie potrafiącego wyjaśnić pochodzenia swego majątku – a nie jest to jak się zdaje sprawa rzadka.
Dla ilustracji piosenka nieodżałowanego George’a Brassensa o „obywatelach godnych czci”

http://youtu.be/R4YTPeNobjo

I to samo, tym razem w wykonaniu Zespolu Reprezentacyjnego, w przekładzie raczej wolnym, ale świetnie oddającym intencje Brassensa

Słuchając obu wykonań Jongleur popija wino z Côtes du Rhône z Domaine des Lucioles. Wino czyste, szczere i bezpretensjonalne, emanujące ciepłem Południa i spokojem. Bardzo odprężające zajęcie, tym bardziej, że w Auchan kosztuje to dwadzieścia parę złotych i jest jednym z przyzwoitszych supermarketowych win.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *