Jongleur w zasadzie trwa w przekonaniu, że absolutnymi hitami blogosfery są wynurzenia Ryszarda Czarneckiego i Janusza Wojciechowskiego. Próbował do nich doszlusować poseł Węgrzyn z lesbijkami ale nie dał rady. Tak więc aż do dziś, obu wyżej wymienionych panów cwałowało radośnie w czołówce peletonu po nagrodę kretyna roku. W grudniu jednak objawiły się nowe talenty, które jak się wydaje bez wysiłku wyprzedzą stawkę. Choć zanim powiemy o nowych talentach wspomnieć trzeba Antoniego Macierewicza, który przy pomocy własnych ekspertów udowodnił, że, wbrew wszelkim innym opiniom, w katastrofie smoleńskiej nie było błędów pilotów, nie było zderzenia z brzozą, a samolot zaczął się rozpadać 26 metrów nad ziemią. Jongleur uprzedza tu krytykę czytelników i całkiem poważnie stwierdza, że w tym przypadku to naprawdę nie on robi sobie kpiny z tragicznej katastrofy i ma przy tym nadzieję, że Macierewicz nie za Jongleura, czyli społeczne, pieniądze urządza ten teatr.
Wróćmy jednak do prawdziwych hitów. Pierwszy to Dominik Zdort, który na blogu Rzeczpospolitej przeprowadził błyskotliwą analizę przyczyn znikania Jezuska z kartek świątecznych. Jongleur cytuje tylko skrót nie oddający w pełni głębi, a raczej dna rozważań Zdorta: „Jak co roku uważnie przyglądam się kartkom, które przychodzą do redakcji na święta. I jak co roku zauważam, że coraz mniej na nich betlejemskich stajenek, a coraz więcej choinek i czerwonych kubraków Świętych Mikołajów. Trudno uwierzyć, że tak nagle zmienił się światopogląd oficjeli, prezesów i dyrektorów, którzy zamawiają świąteczne kartki. (…) Domyślam się raczej coraz większych wpływów importowanej do Polski poprawności politycznej, lewicowej inżynierii społecznej podszytej głęboką niechęcią do chrześcijaństwa. Warto jednak pamiętać, że nie o samo chrześcijaństwo chodzi lewicy. Plan zakłada zniszczenie całej struktury społeczeństwa. Dlatego „postępowcy” podważają wszelkie tradycyjne więzi, a ich wrogiem jest w równej mierze Kościół, co rodzina i małżeństwo, wszelkie przejawy patriotyzmu oraz nasze kulturowe dziedzictwo.”
Niewinna kartka świąteczna, a proszę do czego prowadzi. .
Łeb w łeb ze Zdortem podąża Ryszard Terlecki poseł PiS, który na temat Unii Europejskiej ma do powiedzenia mniej więcej tyle: „Dziś za dalszym jednoczeniem opowiadają się lewackie mniejszości, komuniści, imigranci, sprzedajni dziennikarze oraz łapczywa finansjera. (…) Obecnie [Niemcy – red.] są państwem, które zarabia na kryzysie, a równocześnie zachęca do stworzenia „narodu europejskiego”, w którym Niemcy byliby gospodarczą i polityczną elitą. Czy Europa, która pamięta dwie wojny światowe, wywołane przez Niemców – może sobie na to pozwolić?”
Jako reprezentant sprzedajnej lewackiej mniejszości Jongleur ma tylko jedno pytanie: Czy do kręgu prezesa K. trafiają wyłącznie inteligentni inaczej, czy coś takiego dzieje się z nimi potem? Tak czy tak rywalizacja jeszcze nie rozstrzygnięta. Na razie zaś Jongleur spróbuje pomóc pani Marcie Kaczyńskiej. Ta sympatyczna osoba w trakcie wywiadu udzielonego braciom Karnowskim, najwyraźniej pod wpływem emocji, pogubiła się i nie mogąc znaleźć właściwego słowa użyła pod adresem prezydenta określenia „osoba, wybrana na prezydenta”. Otóż Szanowna Pani Marto. Sprawa jest prosta. Tak się w Polsce utarło, że osoba wybrana na prezydenta nazywana jest prezydentem. A w tym przypadku jest to prezydent Bronisław Komorowski.
Jongleur przeprasza za dzisiejszy, przygnębiający wpis. Dla podniesienia na duchu poleca łyk białego, słodkiego wina z Sainte-Croix-du-Mont. W tej leżącej w pobliżu Sauternes apelacji wytwarza się wina w podobnym stylu, znacznie jednak prostsze, tańsze, co niekoniecznie oznacza złe. W przypadku Château Les Coutines oznacza nawet całkiem nieźle, zwłaszcza że cena (poniżej 30 zł w Auchan) bardzo przystępna. Dostajemy za to wino aromatyczne, jako się rzekło słodkie, ale z dobrą, rześką kwasowością i ładną równowagą. Nic wielkiego, ale po dzisiejszych ciężkich przeżyciach koi duszę.