Słodkie jak sauternes

Jongleur lubi słodkie wina, wytrawne zresztą też, więc poszukiwania wina do ciasta z rabarbarem okazały się całkiem przyjemne. W pierwszej chwili padło na sauternes. Cypres, drugie wino z Château Climens zapraszało, ale ze względu na rocznik 2005 będzie musiało jeszcze poczekać. Poza tym zdecydowanie zbyt dużo ekstraktu i cukru do ciasta z rabarbarem. Jongleur zaczyna więc skromniej. W lodowce leży od pewnego czasu Sha’al. – izraelski gewürztraminer late harvest 2006. To podobno bardzo dobry rocznik w Izraelu. Otwieramy butelkę i pierwsze zaskoczenie. Nie ma liczi. Są aromaty moreli, płatków róży, cytrusy, wyraźne sauternowe nuty miodu, wskazujące na to iż część gron zaatakowana była przez botrytis, ale liczi – tego najbardziej dla gewürztraminera, szkolnego wręcz aromatu, brak. Trudno, to late harvest zaczyna w istocie przypominać młode sauternes ale ma z kolei zaskakującą równowagę między słodyczą i kwasowością, przypominającą raczej dobre beerenauslese. Zwłaszcza, że alkoholu niezbyt wiele. Wino niewątpliwie dobre, z nerwem, choć bardzo ekstraktywne, ale jednocześnie niezbyt dla odmiany typowe. Niestety zbyt dużo ma też materii do ciasta z rabarbarem. Klasyczne zestawienie z pleśniowymi serami będzie tu znacznie bardziej na miejscu. Albo jeszcze lepiej z łagodnym głosem Loreeny Mc Kennitt – tu w piosence Skellig z płyty The Book of Secrets

http://youtu.be/EWvG2fLSypY

i dla porządku info o winie:

Sha’al. 2006
Single Vineyard
Gewurztraminer Late Harvest
Galilee
Carmel Winery
Cukier resztkowy 13,5%
Alkohol 9,5%
Cena: około 60 zl za butelkę 0,375

Categories: Piosenki przy winie, Rekomendacje | Tags: , , , , , | 2 komentarze

Jesteśmy tym kogo udajemy i dlatego musimy bardzo uważać kogo udajemy

uliczny teatr

W ostatnich dniach, wszystkie niemal media komentują chamskie dowcipy Wojewódzkiego i Figurskiego na temat Ukrainek. Choć zarówno rzecznik stacji Eska jak i sami „bohaterowie” zajścia pozują na satyryków, którzy celowo tworzą pewne kreacje aby wyśmiewać stereotypy np. stosunek do Ukrainek właśnie, rzeczywistość przedstawia się jednak inaczej. Przede wszystkim ani Wojewódzki ani Figurski nie mają w sobie nic ze Stańczyka. Po prostu nie ta liga. To nie mądre błazny, lecz błaznujące pajace, których błazenada, w dodatku, jako jedyną pointę ma skoncentrowane chamstwo. Przepraszając Ukraińców Wojewódzki napisał na portalu, że jego audycja nie jest dla każdego, podobnie jak filmy Almodovara. Wolne żarty. Almodovar pozostawi po sobie kilka wybitnych filmów, Wojewódzki – parę głupich dowcipów i rdzewiejące porsche. Zestawienie zupełnie nie na miejscu, świadczące o kompletnym braku dystansu do siebie, cechy u mądrego błazna najważniejszej. I jeszcze ostatnia uwaga. Wojewódzki i Figurski tłumaczą, że konwencja ich audycji to kreowanie postaci przeciętnego Polaka i piętnowanie stereotypów, ksenofobii, etc. Otóż warto zapamiętać zdanie innego, także wybitnego artysty. W powieści Matka Noc Kurt Vonnegut napisał zdanie, które powinno być drogowskazem dla Wojewódzkiego i naśladowców: „Jesteśmy tym kogo udajemy, dlatego musimy bardzo uważać kogo udajemy.”
W sumie nie warto byłoby poświęcać tym pajacom całego wpisu, w końcu powierzchnia strony blogowej Jongleura cenna jest, gdyby nie społeczne reakcje, przygnębiająco ciekawe i ciekawie przygnębiające. Otóż pojawiły się w sieci setki i tysiące wypowiedzi, komentujących całą sytuację, przy czym część komentatorów – nieliczna, chwali sobie inteligencję i błyskotliwość obu panów, większość zaś rzuca gromy, żądając usunięcia gości z anteny, przeprosin, grzywny, więzienia etc. Zaś wśród tych głosów potępienia niemały odsetek stanowiły wypowiedzi sugerujące, żydowskie pochodzenie Wojewódzkiego i Figurskiego i dowodzące, iż z tego właśnie wynika ich hucpa, bezkarność, no i oczywiście kariera w mediach, popierana przez rządzące elity. Oczywiście, Żydzi jako źródło wszelkiego zła pojawiają się dość często w publicznej, nazwijmy debacie, choć zatrąca to raczej o paranoję, jednak paradoksalnie, i to jest przygnębiające, oponenci Wojewódzkiego i Figurskiego wykazują się takim samym chamstwem, ksenofobią i jadą takimi samymi stereotypami. W dodatku główna recepta pojawiająca się w wypowiedziach to: zamknąć w więzieniu, ocenzurować, wyrzucić, ewentualnie postawić pod pręgierzem na głównym placu w Doniecku. Ta ostatnia możliwość podoba się Jongleurowi, w końcu też jest typowym Polakiem, jednak pozostałe zdecydowanie nie. Ojcowie założyciele naszej młodej demokracji, walczący z komunistyczną dyktaturą, nadstawiali karku, także, a może nawet głównie po to, by każdy cymbał mógł pleść co chce. To się nazywa wolność słowa. I z tej wolności, tak trudno wywalczonej, wielu z nas zbyt łatwo gotowych jest zrezygnować. Świadczy także o tym kompletny niemal, brak społecznej reakcji na skandaliczny wyrok w sprawie Dody, oparty na wyciągniętych ze średniowiecza paragrafach o obrazie uczuć religijnych. Dla jasności: ani Wojewódzki, ani Doda, ani Figurski to nie są postaci z bajki Jonleura. Ale cenzura i sądowe wyroki tym bardziej nie. Naprawdę, to nie o to przyjaciele nam szło.

W smętnym raczej nastroju Jongleur pije wino budżetowe – kilka euro w sklepie w Akwilei, które także udaje coś innego Apelacja Oltrepo Pavese – samo to już nie nastraja optymistycznie. Szczep – pinot noir, ale winifikowany na biało, w dodatku jako frizzante. Wino okazuje się całkiem pijalne ale: Jak na frizzante brakuje mu lekkości, jak na pinot noir brakuje sprężystości i giętkości. Wreszcie jak na białe, cierpi na niedostatek kwasowości. Można to wypić, ale naprawdę przyjaciele, nie o to nam szło.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Piosenki przy winie, Życie i wino | Tags: , , , , , | 8 komentarzy

Uzdrowiciele

Jongleur, piłką nożną pasjonuje się średnio, uważając, wzorem wielkiego brytyjskiego premiera, że gwarancja długowieczności w dobrym zdrowiu to dewiza „no sport” i kieliszek dobrego wina. Tezę tę potwierdza zniszczona łękotka Włodzimierza Lubańskiego, podwójne otwarte złamanie nogi Wasilewskiego, pęknięta czaszka Petra Czecha czy setki i tysiące innych urazów będących udziałem sportowych championów. Z drugiej strony ładne stadiony, dobra, co podkreślają goście z różnych krajów, organizacja i naprawdę sympatyczny, społeczny klimat oddalają nas od wykrzywionej nienawistnym grymasem gęby IV RP z prędkością światła. Są jednak i minusy. Ostatnie wypowiedzi polityków dowodzą bowiem, że nawet oglądanie sportowych transmisji może być przyczyną poważnych kontuzji i urazów, głownie niestety umysłowych. Dużą formą błysnął tu rzecznik partii Ziobry Patryk Jaki, który na konferencji prasowej wydukał program uzdrowienia sytuacji w polskiej piłce, którego chyba nawet sam ze sobą nie skonsultował. Bredził coś o obowiązku gry w każdym meczu jakiegoś parytetu zawodników młodych, przy czym raz było to 21, raz 23 a raz 25 lat, w dodatku różnie na różnych szczeblach ligowej hierarchii. Ojciec założyciel stał obok i chyba niewiele z tego kumał. Zdążył jednak przypisać sobie zasługi w walce z korupcją w sporcie i zgrabnie w tym kontekście nawiązał do Margaret Thatcher, która też miała podobno na pieńku z tamtejszym piłkarskim związkiem. Tego z kolei nie zdzierżył prezes K. i najwyraźniej w obawie, że dawny pupil wyprzedzi go w rankingach przedstawił kilka godzin później własne propozycje. Pikanterii dodaje fakt, iż prezes K. na jednego z wykonawców swojego śmiałego planu wybrał Michała Listkiewicza – którego parę lat temu wskazywał jako jeden z symboli mitycznego „układu” – czyżby aż tak krótka pamięć? W sumie trzech smutnych facetów zaprezentowało niewątpliwie świeże spojrzenie, nie skażone znajomością przedmiotu, stanowiąc najlepszy dowód na zgubne skutki oglądania futbolu. Prezes K. miał w ogóle dobry dzień. Wypowiadając się w sprawie tragicznej śmierci generała Petelickiego, dał jak zwykle do zrozumienia, że coś wie, ale nie powie, a w ogóle to osoba godna zaufania pokazała mu pewną listę zagrożonych gatunków. Analizując ostatnie sympatie prezesa Jongleur już wie. Była to z pewnością lista Macierewicza. Jako podsumowanie tych bredni Jonleur proponuje piosenkę Chochoła z Wesela w przejmującym wykonaniu Czesława Niemena

Fakt, że za uzdrawiane polskiej piłki wzięli się fachowcy podziałał uspokajająco. W pogodnym nastroju, w jaki zawsze wprowadzają Jongleura wystąpienia prezesa, w ciepły wieczór, Jongleur ogląda mecz Francja – Szwecja, sącząc młodego gelber muskatellera z austriackiego Weinviertel. Joseph Strobl z Poysdorf, zrobił wino pyszne, lekkie, delikatne, z muskatowym, lekko landrynkowym nosem, bezpretensjonalne, żywe i tanie. Za jedyne 5,60 euro. Prezes Lato, może co miesiąc nabyć ponad dwa tysiące butelek

Categories: Kretyni winni i niewinni | Tags: , , , , , , | 1 Comment

Przemek

uliczny teatr

Jak grom z jasnego nieba spadła na Jongleura wiadomość o śmierci Przemka Cieślaka. Razem spędzaliśmy dzieciństwo, razem chodziliśmy do szkoły, razem graliśmy w szachy. Czytaliśmy te same książki. Prawdę mówiąc przez szachy Przemek powtarzał klasę, gdyż szkoła go nudziła. Ten oryginał, z oczami krótkowidza i rozbieżnym zezem, był zresztą inteligentniejszy od większości naszych nauczycieli. Dzięki Przemkowi, w naszym mieszkaniu odbył się jeden z pierwszych koncertów Jacka Kaczmarskiego, z którym Przemek studiował polonistykę. Razem kolportowaliśmy bibułę. Kiedyś Przemek pożyczył ode mnie starego malucha aby przewieźć podziemne wydawnictwa, bodajże do Lublina. Potem z dumą opowiadał, że aby uniknąć SB, całą drogę, w nocy, jechał bez świateł. I wierzę, że tak było naprawdę. On był do tego zdolny. Prawdziwy Jongleur. W wolnej Polsce nasze drogi się rozeszły. Przemek założył swoje wydawnictwo, Jongleur zamieszkał daleko, spotykaliśmy się rzadko i na krótko. Coś się jednak musiało z Przemkiem dziać, czego może nie było na pierwszy rzut oka widać. Teraz pewnie pokażą się nekrologi i wspomnienia przyjaciół. A ja wiem, że w jakiś sposób go opuściliśmy. I nic tego nie zmieni. Przemku, dla Ciebie piosenka Jacka, która świetnie Cię pokazuje.

Categories: Twórczość | Tags: , , , , | Leave a comment

Paranoja polityczna

Jongleur czyta właśnie (po raz drugi) książkę która wywiera naprawdę ogromne wrażenie i każe nieco inaczej spojrzeć na rzeczywistość. Na początek kilka cytatów i prośba, do tych którzy już tu zajrzeli o przeczytanie:

„[Paranoja to] …konstruowanie na podstawie fałszywych przesłanek logicznie zbudowanego i pod wieloma względami spójnego, niepodważalnego systemu urojeń, przy czym nie występuje żadne dające się wykazać zaburzenie innych funkcji psychicznych” Innymi słowy „Paranoik jest zupełnie normalny, jeśli nie liczyć urojeń o otaczającym go spisku i zagrożeniu.”

„Podejrzliwość to najbardziej widoczna cecha paranoika. […] W jego przekonaniu nic nie jest takie jakim się wydaje. […] Nie przyjmuje do wiadomości najbardziej niezbitych dowodów podważających jego przekonania, uważa je za oszukaństwo umyślnie spreparowane by uśpić jego czujność. […] fakty, które w sposób oczywisty przeczą jego wizji świata, świadczą tylko o przebiegłości i złych zamiarach wrogów.”

„Świat paranoika zaludniają wrogowie, a on sam stanowi ośrodek ich uwagi. Ta ksobność, jedna z najbardziej znamiennych cech paranoika, ma charakter defensywny. Lepiej być głównym obiektem wrogich knowań niż być lekceważonym.”

„[Paranoik] jest pewien swoich racji, nie dopuszcza żadnej różnicy zdań. Zna całą prawdę i żywi swego rodzaju pogardę dla głupców, którzy mają odmienne zdanie.”

„Jego wrogie nastawienie, głęboko zakorzeniona podejrzliwość i nieufność oraz wynikające z tych cech zachowania utrudniają mu utrzymywanie bliskich stosunków z ludźmi. Nieustannie pała gniewem z powodu niesprawiedliwości, jakich doznał w tym pełnym zagrożeń świecie. Wszędzie naokoło wyczuwa wrogość, przekonany, że otaczają go ludzie zdecydowani by go dopaść.”

„Urojenia prześladowcze i wielkościowe najczęściej znajdują drogę do świata polityki. Te właśnie urojenia oraz towarzyszące im uczucia występują u paranoika przekonanego o własnej wyjątkowości. Oczekuje specjalnego traktowania, ale sam manipuluje ludźmi i wykorzystuje ich…”

Uprzedzając pytania Jongleur stwierdza, że nie jest to opis IV, V czy VI-tej RP, ani żadnego z jej liderów. To fragmenty książki dwóch amerykańskich psychologów: Roberta S. Robinsa i Jerrolda M. Posta. Zatytułowana jest „Paranoja polityczna – psychopatologia nienawiści” i ukazała się w Polsce w roku 1999, a więc dość dawno. Jeżeli coś Wam to przypomina, to z pewnością warto po nią sięgnąć.

Z całą pewnością warto też posłuchać mądrej piosenki Jacka Kleyffa, osobnika z pewnością jak najdalszego od paranoi

Categories: Kretyni winni i niewinni | Tags: , , | 2 komentarze

Powrót do klasyki

uliczny teatr

Bliższe spotkania z białymi bordeaux pokazują trzy style tych klasycznych i nieco lekceważonych win. Pierwsze to wielkie wina z Péssac. Mineralne, o mocnej strukturze, dojrzewające z wydatną pomocą beczki, potrzebują wielu lat aby nabrać złożoności i finezji. Próbowane ostatnio przez Jongleura Domaine de Chevalier 2002, wciąż, w opinii właściciela było zbyt młode. Na antypodach tego stylu są lekkie, młode wina, wytwarzane z czystego sauvignon blanc w apelacjach Bordeaux i najczęściej Entre-deux-Mers. Lekkie, rzec można wręcz wodniste, potrafią jednak uwodzić klasycznym aromatem cytrusów, ziół i trawy – na temat kocich sików Jongleur programowo się nie wypowiada. Zastosowanie tych win, kwasowych, lekkich, bardzo mocno wytrawnych, jest w znacznej mierze ograniczone. Świetne jako aperitif i do bardzo lekkich dań z owoców morza są w jakimś stopniu próbą odpowiedzi na konkurencję ze strony prostych chilijskich sauvignon. Przy czym, co Jongleur stwierdza z żalem, w winach tych zarzucono, to co w Bordeaux istotne, czyli sztukę kompozycji. Wszak najlepsze białe Bordeaux powstają z trzech szczepów, czerpiąc z każdego to co niezbędne aby stworzyć dobrą kompozycję. Po tym mentorskim wstępie, Jongleur z radością rzuca się na znalezione w kultowym, ursynowskim Leclercu, Château Touir de Bonnet. W tej uroczej XVIII wiecznej posiadłości, André Lurton, pochodzący z wielkiego, trzęsącego całym regionem rodzinnego klanu, wytwarza skromne, klasyczne, eleganckie wina, które w dodatku nabyć można za niewielkie pieniądze. Już barwa wina w kieliszku, zmierzająca w stronę jasnego złota, pochodząca od sémillon – w istocie jest go niemal 40%, wskazuje, że wino będzie inne. Także ciężkie, lepkie łzy sugerują większy niż dla czystego sauvignon ekstrakt. W nosie obok znajomych nut cytrusów, trawy, bukszpanu, pojawiają się akcenty gruszki, mandarynki i kwiatów – jakich, cholera wie. W każdym razie, mimo słodkich nut w aromacie wino pozostaje mocno wytrawne, z dobrą kwasowością, cieliste, ale nie tracące przy tym rześkości. Na finiszu pojawia się delikatna goryczka. W sumie wino bardzo dobrze zrównoważone, proste ale niebanalne, ciekawe aromatycznie, unikające płaskich landrynkowych akcentów, sprężyste, a przy tym dość pełne. Świetne byłoby do sandacza w sosie kaparowo cytrynowym. Jongleur jednak, wyczerpany nic nie robieniem w upalny dzień, sączy je powoli, słuchając przy tym Leniwej Niedzieli w wykonaniu Krzysztofa Daukszewicza.

http://youtu.be/ZfDU8c-2x_s

Château Tour de Bonnet 2010
Sauvignon blanc, sémillon, muscadelle
Alk. 12%
AOC Entre-deux-Mers
André Lurton
Importer – MJA dla Leclerc Ursynów
Cena 29,99 zł

Categories: Piosenki przy winie, Rekomendacje | Tags: , , , , , , | Leave a comment

Klauzula braku sumienia

Jongleur z rosnącym zdumieniem obserwuje jak kolejne grupy zawodowe odmawiają wykonywania swoich obowiązków, powołując się na tak zwaną klauzulę sumienia. Lekarze odmawiają dokonania aborcji – żeby była jasność, chodzi o aborcję w przypadkach, w których jest prawnie dozwolona. Teraz aptekarze usiłują wywalczyć prawo do odmowy sprzedaży leków, z których stosowaniem się nie zgadzają. Przy czym ci odmawiający pieprzą górnolotnie, na temat swojego sumienia, które im na coś tam nie pozwala. Otóż jest to wyjątkowe łajdactwo. Pozwala bowiem zachować dobre samopoczucie kosztem innych, przy czym ci łajdacy uzurpują sobie prawo do decydowania za innych. Z wysokości swego majestatu mówią: tego leku pani nie sprzedamy,
Jongleur nie ma nic przeciw poglądom nie dopuszczającym np. antykoncepcji, pod warunkiem, że ich wyznawcy stosują je we własnym łóżku a nie pod kołdrą Jongleura. Otóż jeśli ktoś chce mieć czyste sumienie musi ponieść tego ryzyko. Musi też przyjąć do wiadomości, że apteki w tym kraju, sprzedają określone leki. Jeśli sumienie nie pozwala mu ich sprzedawać, nie pracuje w aptece,. To proste. Nie ma natomiast zgody na to aby taki palant, zachowując swą ciepłą posadkę, odmawiał klientowi tego co mu się bezwzględnie należy, gdyż wynika z obowiązującego w Polsce prawa. Indywiduom powołującym się na klauzulę sumienia można powiedzieć tylko jedno – spierdalajcie. Zmieńcie pracę, bo nikt nie dał wam prawa zmieniać nas. To co robicie dowodzi wyłącznie braku sumienia. Żenujące jest natomiast to, że tak oczywista sprawa jest w ogóle przedmiotem jakichkolwiek debat, narad, negocjacji etc. Żenujący jest także szeryf Gowin usiłujący mam wmówić, że Konwencja o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet zagraża ładowi społecznemu. Żenująca jest dziennikarka solidaryzująca się z gościem skarżącym gazetę pokazującą jego zdjęcie w turbanie. Owszem, Jongleur też uważa, że proces gazecie należy się jak psu buda, ale stroną poszkodowaną są w tym przypadku nosiciele turbanów. Sikhowie, wyznawcy islamu i inni, znacznie bardziej mogą czuć się urażeni faktem, iż w ich tradycyjnym nakryciu głowy pokazano polityka bez godności, kłamcę i oszczercę, który cynicznie oskarża władze państwowe o zamach, w który sam nie wierzy, nieudacznika, wypowiadającego wojnę sąsiadom.

Nagroda dla cierpliwych czytelników to piosenka George’a Brassensa, poświęcona fałszywym prorokom, w doskonałym, tłumaczeniu i wykonaniu Filipa Łobodzińskiego i Zespołu Reprezentacyjnego

dla zainteresowanych oryginałem, znacznie skromniejszym w aranżacji polecam Brassensa

http://www.youtube.com/watch?v=lLJW0FrQlAM&feature=related

Dziś trzeba się napić wina. Skołatane nerwy Jongleura najlepiej koją wina z południa Francji. Dziś poleca więc Gigondas Les Murailles z niewielkiej rodzinnej firmy Ferraton Père et Fils z południa doliny Rodanu. Wprawdzie firmę kupił parę lat temu potentat Chapoutier, ale winnicą zarządza nadal rodzina Ferraton i jakość pozostała. Gigondas to zawsze połączenie majestatu i ciepła. Potężnej struktury i miękkości. Wino pełne, ekstraktywne, z mocnymi aromatami śliwek, porzeczek i jagód połączonymi z nutami korzennych przypraw. Rzadkie połączenie elegancji i siły da sobie radę nawet z klauzulą braku sumienia.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Rekomendacje, Twórczość | Tags: , , , , , | 3 komentarze

Wspomnijmy poetę

W cieniu Smoleńska mija inna rocznica, która dla Jongleura osobiście jest niezmiernie ważna.
Osiem lat temu, 10 kwietnia 2004, po ciężkiej chorobie zmarł Jacek Kaczmarski, poeta, pisarz, przede wszystkim pieśniarz, którego utwory znają chyba wszyscy. Od połowy lat siedemdziesiątych napisał ich wiele i choć unikał określenia „bard Solidarności” tak był, nieco wbrew sobie, postrzegany. Choćby piosenka „Mury”, która stała się symbolem Solidarności całkiem na wyrost, będąc, w odróżnieniu od oryginału Luisa Llacha, w znacznie większym stopniu pieśnią o samotności wobec owczego pędu niż rewolucyjnym hymnem. Tak jednak często bywa. Jongleur podziwiając wspaniałe utwory inspirowane wielkim malarstwem czy historią jak „Krajobraz po uczcie” czy „Ambasadorowie”, ceni sobie także atmosferę wierszy bardziej kameralnych jak „Starzy ludzie w autobusie”, „Encore” czy „Źródło”. Dziś chce przypomnieć zapomnianą nieco „Poczekalnię”. Ma ona dla Jongleura znaczenie szczególne, gdyż była jedną z pierwszych piosenek zaśpiewanych przez Jacka na prywatnym koncercie w mieszkaniu Jongleura, dawno, dawno temu. Jacek Kaczmarski miałby dziś 55 lat i wokół siebie rzeczywistość, która z pewnością dostarczyłaby tematów dla kolejnych wspaniałych tekstów.

Jedynym winem, jakie można wypić w takiej chwili jest Embruix, wytwarzany przez Luisa Llacha, katalońskiego barda, którego pieśń „l’Estaca” stała się inspiracją dla „Murów” Jacka Kaczmarskiego. Luis miał więcej szczęścia i po upadku reżimu generała Franco wrócił do Hiszpanii, gdzie prowadzi spokojne życie winiarza w Prioracie. Taka niespodziewana pointa. Samego wina Jongleur opisywać nie będzie. Nie dziś.

Categories: Piosenki przy winie, Twórczość, Życie i wino | Tags: , , , , , | 4 komentarze

Po byku

uliczny teatr

Jongleur nie kocha Toro. Ta hiszpańska apelacja ma do zaoferowania głównie wina potężne jak biceps Schwarzenegera, nasycone beczką i alkoholem karykatury Ribery del Duero. Niemniej wina bardzo ostatnio medialne. Niemal każdy lepszy winiarz z Riojy, Prioratu czy właśnie Ribery, stara się tu kupić działkę i wysyłać wina do Wine Spectatora. Mają tu winnice: Vega Sicilia, Eguren, Garcia i wielu innych. Styl tutejszego tempranillo jest bardzo skoncentrowany, beczkowy, z teoretyczną możliwością długiego dojrzewania. Wyjściem z sytuacji byłoby wino białe – malvasia lub częściej verdejo, ale ponieważ kilku uczestników winnych wtorków sygnalizowało biel, Jongleur, niechętny tutejszym czerwonym, sięga po różowe, będące zazwyczaj kupażem tempranillo i garnacha. Wybór padł na Monte Toro Rosado 2010, dostępne w sklepie Dobre Wina za jedyne 29,90. Tym samym Jongleur zapisuje się niechcący do elitarnego klubu Do Trzech Dych. I to byłoby właściwie wszystko co można o tym winie napisać. Poprawne, przyzwoite aż do banału, niestety landrynkowo półwytrawne, może być bardzo popularne podczas gorącego lata. Nos landrynkowo truskawkowy. Usta landrynkowo truskawkowe i nic więcej. Po prostu nieco ciekawsza wersja white zinfandel, choć nie jest to może najlepsza rekomendacja. Pijąc to wino Jongleur, aby łyknąć nieco kultury, słucha klasycznego gitarowego flamenco. Wprawdzie pochodzi ono z Andaluzji ale ten akurat kawałek nazywa się Toro, więc chyba pasuje. W każdym razie muzyka lepsza od wina.

http://youtu.be/YUHDOd4PQWE

Categories: Rekomendacje, Życie i wino | 3 komentarze

Na wschód, tam musi byc jakaś cywilizacja

Jongleur z coraz większym niepokojem obserwuje staczanie się kraju po równi pochyłej. Tym bardziej, że wobec praktycznej abdykacji prezesa K. nie było widać na horyzoncie nikogo, kto mógłby wziąć odpowiedzialność za losy ojczyzny. Jednak wreszcie pojawił się prawdziwy mąż stanu. Zbigniew Ziobro – bo o nim mowa, lider Solidarnej Polski, udzielił wywiadu, który podziałał jak balsam na skołataną duszę Jongleura. Przede wszystkim Jongleur zobaczył prawdziwego przywódcę, twardziela, który potrafi podjąć wyzwanie i stanąć do walki, oczywiście licząc, że stanie za nim „potężny obóz prawicy skupiony wokół Solidarnej Polski”. Wizja potężnego obozu prawicy wstrząsnęła Jongleurem, ale jeszcze bardziej poruszyła go błyskotliwa analiza, a właściwie druzgocąca krytyka obecnego rządu, który: „… zamiast wyasygnować ogromne środki na politykę prorodzinną, wybiera czarny scenariusz i chce wydłużać wiek emerytalny, skazując setki tysięcy zwłaszcza kobiet na bezrobocie i lek egzystencjalny”.
Ktoś niegodny miana patrioty kombinowałby zapewne skąd wziąć te ogromne środki na politykę prorodzinną, ale prawdziwy lider jest ponad takie gierki. Przecież kasa, na tak ważne cele musi się znaleźć. Wystarczy dokończyć to co zaczęła IV RP. Zresztą, nawet jeśli wszystko pieprznie, warto pamiętać, że pieniądze szczęścia nie dają.
Przy tym wszystkim Jongleura ujęła bezpośredniość i prostota męża stanu, jego prawdziwe marzenia o „… małym domku w górach. Śpiew ptaków, przyroda w porannej mgle – wolę to niż jakiekolwiek luksusy” Jakżeż to dalekie od rozmiłowanego w winach i cygarach Tuska. No i ten stosunek do rodziny. Jako młody ojciec, Zbigniew Ziobro stara się poświęcać synkowi jak najwięcej czasu, choć „…na początku miałem obawy, że moje męskie dłonie są zbyt twarde, by dotykać tej delikatnej istotki.” Jongleur długo nie może się uspokoić. Wizja twardych, męskich dłoni wprowadziła go w stan wyjątkowego podniecenia. Ponieważ nie może zasnąć słucha prawdziwie patriotycznego utworu

Ponieważ jako się rzekło pieniądze szczęścia nie dają, Jongleur wysyła mężowi stanu niedrogie ale swojskie wino owocowe Dziad. Ponieważ była to ostatnia butelka Jongleur musi wypić coś innego aby spokojnie zasnąć. Wybór pada na czarujące wino oddające nastrój uwiedzionego przez twarde, męskie dłonie Jongleura.
Blanquette Methode Ancestrale, słodkie, lekkie musujące wino wytwarzane w Limoux w Langwedocji według pradawnej receptury. Stosuje się w niej drugą fermentacje w butelce, jak w Szampanii, z tym, że nie ma tu żadnego dosage. Rozlane zimą do butelek, niedofermentowane wino, wiosną zaczyna ponownie fermentować, dając delikatne bąbelki. Jest bardzo delikatne, pachnące kwiatami akacji i cytrusami. Lekko słodkie, a przy tym dość żywe, z niewielką zawartością alkoholu, stanowi wdzięczną langwedocka ripostę na piemonckie moscato d’Asti. Podstawą jest autochtoniczny szczep mauzac, mniej niż moscato aromatyczny, dający za to nieco więcej głębi.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Życie i wino | Tags: , , , , , | 5 komentarzy