Baba o sześciu cyckach

uliczny teatr

W trakcie krótkiego romansu Jongleura z wielką korporacją – tak, tak, był taki epizod w jego bujnym życiu, uczestniczył on w szkoleniu na temat zarządzania czasem. W trakcie zajęć jeden z guru tego tematu zaproponował proste ćwiczenie dla szybkiego odróżnienia rzeczy istotnych od tych mniej ważnych. Otóż analizując jakieś zadanie powinniśmy zadać sobie jedno pytanie: „Co będzie jeśli tego nie zrobię?”. Okazuje się, że w bardzo wielu przypadkach nie stanie się nic, zaś zadania wykreowane bez większego sensu i refleksji marnotrawią tylko czas pracowników i zasoby firmy.
Podobny sposób analizy zastosować także w innych przypadkach, a jednym z nich jest kwestia istnienia lub nie telewizji państwowej, niesłusznie nazywanej publiczną, odżywająca ostatnio za sprawą abonamentu, którego większość rodaków, całkiem rozsądnie, nie płaci. Na marginesie Jongleur przypomina, że to obecny premier publicznie nawoływał do niepłacenia abonamentu nazywając go haraczem. Teraz do osób, które szefowi rządu zaufały może zgłosić się komornik. To bardzo dobre otrzeźwienie, dla tych, którzy wierzą w dobre intencje i szczerość polityków. Chodzi jednak o rzecz poważniejszą.
Zazwyczaj tak się dzieje, że jeśli ktoś pobiera opłaty, to coś za to oferuje. Czasami jest to oferta iluzoryczna – jak emerytury, które ma kiedyś wypłacać ZUS, czasem jest to oferta marna – jak służba zdrowia, ale jakoś tam nas zabezpiecza, raz gorzej raz lepiej. Tymczasem oferta telewizji państwowej jest na równie niskim poziomie jak pozostałych telewizji komercyjnych – tak, bo przecież telewizja państwowa to też telewizja komercyjna, z tym, że oprócz wpływów z reklam, próbuje, przy pomocy aparatu państwowego, wyłudzić dodatkowe pieniądze z naszej kieszeni.
Jongleur uważa, że każde pieniądze wpłacone na abonament dla podtrzymania istnienia telewizji państwowej są nieodwracalnie stracone z powodów następujących:
• Nie istnieje w praktyce misja telewizji publicznej – cokolwiek by to było. Zamiast tego mamy sieczkę mydlanych oper i reality show najgorszego sortu, z wspominaną już przez Jongleura, złożoną publicznie propozycją „robienia loda” przez jednego z pożal się boże, celebrytów. Czyż misją telewizji nie powinno być na przykład pokazanie transmisji z para olimpiady?
• Telewizja państwowa, podobnie jak komercyjne daje bardzo złe wzorce jeśli chodzi o umiejętność posługiwania się językiem ojczystym. Zarówno w sferze gramatycznej jak i merytorycznego przekazu dominuje bezmyślny bełkot, kultywowany radośnie przez niedokształconych prezenterów.
• Nie dowiadujemy się nic na temat ważnych wydarzeń na świecie. To znaczy, że prędzej zobaczymy babę o sześciu cyckach (Młynarski) niż analizę polityki amerykańskiej, gospodarki chińskiej czy choćby sprzeczności różnych interesów w UE.
• Nie dowiadujemy się niczego na temat naszych współobywateli różnych wyznań, ich systemów wartości, obyczajów i ich historii. Jongleur nie widzi także powodu aby obywatele Rzeczpospolitej – prawosławni, ewangelicy, muzułmanie, wreszcie ateiści zrzucali się na finansowanie transmisji uroczystości religijnych jednego, uprzywilejowanego wyznania.
Krótko mówiąc, rządzący wszystkich opcji utrzymują nienasyconego molocha z gigantycznymi przerostami zatrudnienia – telewizje komercyjne robią równie złe programy tylko bez porównania taniej – za wszelka cenę starając się utrzymać sytuację w której my – obywatele musimy ich oglądać. Wydaje im się przy tym, że żyją w świecie, którego mieszkańcy skazani są na dwa państwowe kanały, poprzez które można im kształtować światopogląd. Otóż Jongleur, trawestując Jacka Fedorowicza, nie życzy sobie aby za jego pieniądze ktoś mu coś kształtował. Odpowiedzmy sobie wreszcie uczciwie na pytanie „Co się stanie jeśli telewizji państwowej nie będzie?” Jeżeli wyjdzie nam, że nic, zażądajmy w tej sprawie poważnej publicznej debaty, najlepiej bez udziału polityków. Jongleur może oczywiście w tej sprawie tylko cicho popiskiwać, będzie jednak szukać zwolenników. Razem spróbujmy zrobić szum, który sprawi być może, że nasza telewizja nie będzie wyglądać tak jak w piosenkach Kleyffa czy Wysockiego:

Pokrzepiając się po tym zbyt długim wywodzie, Jongleur pije Côtes du Rhône Les Forots Jean’a Luc Colombo. Tak się szczęśliwie składa, że Jean Luc Colombo nie ma żadnej misji, może poza tą by sprzedawać klientom radosne, uczciwe wina w uczciwych cenach. Takie też jest Les Forots. Czyste syrah, pełne owocowej ekspresji, z dominującymi aromatami śliwek i porzeczek, przeplatanych lekkimi nutami kwiatowymi. Wino soczyste, dojrzewające z całą pewnością z daleka od wszelkiego rodzaju beczek, zachowało, po kilku latach, wyjątkową świeżość. Po prostu szczere, bezpretensjonalne i bardzo, ale to bardzo pijalne.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Rekomendacje, Życie i wino | Tags: , , , , , , , | 5 komentarzy

Bon moty tanie jak vernaccia z Biedronki

Nawiązując do poprzedniego wpisu Jongleur potwierdza nominację pana Janusza Korwina-Mikke do prestiżowej nagrody Kretyna Roku. Najpierw długo myśli jak to uzasadnić, w końcu jednak stwierdza, że nikt nie potrafi tego lepiej niż sam nominowany. Poniżej więc mocny zestaw cytatów JKM, które, jak Jongleur sądzi, przekonają czytelników co do słuszności nominacji.

„Geje to banda chamów importowanych z zagranicy. To ludzie, którzy za pieniądze z zagranicy chcą rozbijać społeczeństwo.”

„Chciałbym odebrać prawo wyborcze wielu osobom, nie tylko kobietom.”

„Czy gdyby urodził się Pan jako kobieta, to czy miałby te same poglądy co teraz?
– Na pewno! Ale nie umiałbym ich tak klarownie i logicznie przedstawiać”

„Harmonijna współpraca mężczyzny i kobiety dla postępu ludzkości nie polega na tym, by żona Izaaka Newtona razem z nim wymyślała prawo powszechnego ciążenia – od czego co najwyżej zaszłaby w ciążę – tylko na tym, by nie przeszkadzała mu leżeć pod jabłonką i rozmyślać oraz by usuwała mu spod nóg rożne drobne niedogodności, które mogłyby oderwać go od myślenia.”

„Jeśli chcemy, by ludzkość się rozwijała, w telewizji powinniśmy oglądać ludzi zdrowych, pięknych, silnych, uczciwych, mądrych – a nie zboczeńców, morderców, słabeuszy, nieudaczników, kiepskich, idiotów – i inwalidów, niestety.”

„Ja jakoś nie miałem edukacji seksualnej, a mam szóstkę dzieci.”

„Kiedy kobieta ma pryszcz na twarzy – stara się nie wychodzić z mieszkania. Podobnie z inwalidami”

„Kobieta przesiąka poglądami człowieka, z którym sypia. Ostatecznie (Natura czy Bóg – nie będziemy się spierać) nie po to tak skonstruował mężczyzn, by setki tysięcy plemników się marnowały; wnikają one w ciało kobiety i przerabiają ją na obraz i podobieństwo mężczyzny, do którego ona należy.”

„Obejrzałem sobie klasyfikację medalową para-olimpiady. Nie ma tam prawie w ogóle państw afrykańskich. Tam zaraza nie dotarła. Ale to oznacza, że Murzyni niedługo podbiją świat. I wyrżną nas”

„Mam normalne, zdrowe poglądy, a wy jesteście jacyś chorzy.”

To ostatnie zdanie to kropka nad i, przesądzająca o słuszności nominacji. Komentarza nie będzie bo wszystko jasne.

Taką samą jasność Jongleur ma w przypadku wina kupionego parę tygodni temu w Biedronce. Otóż mimo „poważnej” dyskusji na temat biedronkowych win, na różnych blogach, w większości przypadków wina z Biedronki są po prostu słabe i biorąc pod uwagę ich cenę trudno się dziwić. Relacja ceny do jakości całkowicie adekwatna. Trafiają się czasami niespodziewane perełki, coś tam błyśnie, jednak codzienność to wina bardzo przeciętne, a nierzadko po prostu marne. Tak marne jak vernaccia di san gimignano, która w momencie zakupu podekscytowała Jongleura ale był to jedyny moment ekscytacji w całej drodze od zakupu do kieliszka. Brak aromatu, zbyt wysoka kwasowość, goryczka przejrzałych jabłek, krótko mówiąc ewidentne wady – szkoda nawet tych kilkunastu zł. Innymi słowy – dużo mówi, niewiele robi i na końcu tanio się sprzedaje – zupełnie jak JKM.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Rekomendacje | Tags: , , , | 9 komentarzy

Wina konesera czyli degustator, filozof, poeta

uliczny teatr

Niniejszym Jongleur otwiera nowy cykl pod nazwą Koneserzy. W ramach cyklu Jongleur zamierza opisywać najnowsze dokonania polskich sprzedawców oraz miłośników wina. Na pierwszy ogień naprawdę czaderski portal Wina Konesera. Jest to sklep internetowy reprezentujący jednego z importerów, ale nie tylko. Na rozgrzewkę Jongleur proponuje zagadkę. Jakie wino zostało na portalu Wina Konesera opisane w sposób następujący:
Carte Blanche – wino musujące
Kolor: czysty biało-zielony z odrobiną żółtego
Nos: bardzo żywiołowy, pikantny, z wyraźnym aromatem słodkich jabłek
Smak: lekki, świeży i słodki, z nutą jabłka, lekko kwaśny, pikantny i aromatyczny
Koniec: słodki, świeży, z odrobiną jabłka i goryczki
Kraj: Francja
Region: Loire
Charakter: półwytrawne
Zawartość alkoholu: 4,30%
Rozwiązanie czytelnicy znajdą na końcu niniejszego wpisu, a tymczasem Jongleur poleca zwrócić dokładniejszą uwagę na kilka finezyjnych, nie spotykanych u innych autorów fraz opisujących kolejne wina, zmieniających przy tym zasadniczo prawa fizyki. Na przykład taki opis rocznikowego (2004) szampana Duval-Leroy:
„Trwale wydzielający się strumień pary i jasne pęcherzyki powietrza sprawiają, że kieliszek z winem jest stale w centrum uwagi.” Co w szampanie robi strumień pary i pęcherzyki powietrza? Jongleur nie wie, ale pociesza się, że nie wie tego także wytwarzający to wino winemaker.
Czasami twórcę tych opisów ponosi wena i każe mu wyjść poza zwykły opis wina, pokazując je w szerszym, jak mu sie wydaje, kontekście. Niestety kończy się to słabo:
„.Rodzina Duval-Leroy udoskonalała jakość nierocznikowego szampana brut, starając się zachować równowagę pomiędzy pasją a wrażliwością estetyczną.” Co ma pasja do wrażliwości estetycznej, dlaczego trzeba to sobie przeciwstawiać i równoważyć Jongleur, nie wie, jednak w skrytości ducha podziwia takie konstrukcje, z których nie wynika literalnie nic, poza dobrym samopoczuciem piszącego. Niestety bywa jeszcze gorzej, kiedy nasz koneser próbuje sięgnąć absolutu, wzorując się chyba na Księdze Rodzaju, choć rezultat bywa komiczny: „Było pięciu synów Chile, którzy dzielili wielką pasję tworzenia oryginalnych win chilijskich. Dzięki błogosławieństwu bogatej andyjskiej gleby, pacyficznej bryzie i wyjątkowemu terroir, powstały winnice i odmiany szczepów, jakich nie udało się stworzyć nikomu innemu przed nimi.” O co tu kurwa chodzi ? jakie odmiany szczepów? pyta z rozpaczą Jongleur, po półgodzinnej próbie egzegezy powyższych wynurzeń i zamiast odpowiedzi trafia na kolejną zagadkę kryjącą się w tekście: „W zamyśle tego wina dostrzegamy elegancję i umiar. Pochodne dębowej beczki tworzą tutaj pierwszy plan dla krągłości tanin i ukrytych smaków budujących niesamowity finisz.” Niestety w zamyśle autora Jongleur nie dostrzega elegancji i umiaru choć finisz, jako kumulacja absurdu, rzeczywiście jest niesamowity. No i obiecane rozwiązanie zagadki: Opisywane powyżej wino to niemiecki cydr z wytwórni Madrenas. Jongleur długo nie mógł w to uwierzyć, państwo pewnie też nie a jednak. Proszę przyjrzeć się etykiecie butelki towarzyszącej opisowi.
Do cyklu Koneserzy automatycznie włączone zostaną teksty poświęcone portalowi Wineguru i Moje Wino. Wszyscy koneserzy walczyć będą o tytuł kretyna roku. Rozstrzygnięcie w styczniu w dwóch kategoriach: Kretyni winni i niewinni. W tej drugiej kolejna nominacja to Janusz Korwin-Mikke. Rozwinięcie w następnym wpisie.
W nagrodę za cierpliwość Jongleur proponuje stary rockowy standard zespołu Deep Purple, jeszcze raz przypominając zmarłego niedawno twórcę Jona Lorda

http://youtu.be/3ZNGhcAeXkc

Categories: Kretyni winni i niewinni, Twórczość | Tags: , , , , | 6 komentarzy

Szampan tak – Ziobro nie

Jongleur pamięta jeszcze czasy gdy protestujący przeciw komunistycznemu reżimowi robotnicy, i nie tylko, pisali na transparentach hasło: „Socjalizm tak, wypaczenia nie” Ten wybieg miał dokumentować, że w istocie nie kontestują oni jedynie słusznego ustroju, tylko jego wykonanie, błędne, nieprawidłowe wskutek błędów popełnianych przez rządzących. Pierwszy raz hasło to pojawiło się w 1956 roku (tego akurat Jongleur nie pamięta) i jak można przypuszczać demonstrujący jeszcze w nie wierzyli. Przy kolejnych „wydarzeniach” stanowiło już tylko alibi, zwrot retoryczny, w który mało kto wierzył, lecz który jak mantrę należało powtórzyć.
Z tym większym zaskoczeniem Jongleur wita wynurzenia Pana Hofmana, rzecznika PIS, czy może kota Prezesa, który bełkocząc wiernopoddańcze brednie, beatyfikujące Prezesa, między innymi zeznał, że IV RP była w porządku tylko Ziobro to zepsuł. Krótko mówiąc ustrój był w porządku, tylko jak zwykle nawalił człowiek. Dla Jongleura, pamiętającego triumfy ministra Ziobry nad dyktafonem jest to fantastycznie perwersyjne nawiązanie do najlepszych tradycji Orwella. Pozwala więc sobie wznieść toast Socjalizm tak – Ziobro nie.
Na cześć przystojnego Pana Hofmana Jongleur otwiera dziś lampkę szampana Lanvin, delektując się cytrusową czystością, nutami drożdży, delikatną strukturą i absolutną elegancją. W tym momencie jeszcze jedno hasło uderza do głowy Szampan tak – wypaczenia (czytaj Cava) nie!!!

Categories: Kretyni winni i niewinni, Rekomendacje | Tags: , , , , , | 6 komentarzy

By wolnych poznać po tym, że kulawi

uliczny teatr

Kilka liczb podanych w ostatnim Newsweeku mocno bulwersuje Jongleura. Liczby te dotyczą odbywających się właśnie w Londynie igrzysk paraolimpijskich. Krócej mówiąc zawodów podczas których o medale walczą zawodnicy niepełnosprawni. Igrzyska budzą na świecie ogromne zainteresowanie. Brytyjski Channel 4 wyemituje 150 godzin relacji na żywo, za które zapłacił 9 milionów funtów. Sprzedano wszystkie 2,5 miliona biletów, a reklamowy spot paraolimpiady wyemitowały wszystkie chyba brytyjskie stacje telewizyjne. Polskę reprezentuje 101 sportowców. Wielu ze sporymi szansami na medale. Wśród nich pingpongistka Natalia Partyka, ktora trochę pechowo przegrała podczas Igrzysk Olimpijskich. A teraz liczba naprawdę bulwersująca. Polska telewizja przeznaczy na relację na żywo 0 – słownie zero minut. Tyle jeśli chodzi o misję telewizji publicznej. Jongleur życzy tymczasem wszystkim dzielnym ludziom walczącym na paraolimpiadzie o realizację swoich marzeń, by nigdy nie opuściła ich wiara, że mogą osiągnąć wszystko, chociaż zawsze będzie im trudniej. A oto tytułowa piosenka:

Jongleur pije więc za ludzi wolnych, a toast wznosi kieliszkiem langwedockiego La Suite dans les Idées z roku 2005. Michel i Pompilia Guiraud, winiarze z Roquebrun koło Saint Chinian wyprodukowali to wino z mourvèdre (66%), syrah (21%) i carignan (13%). Brak wszechobecnego w langwedockich kupażach grenache sprawia, że wino jest bardzo skupione o mocnej strukturze tanin, z dominującymi aromatami śliwek, kandyzowanych wiśni i wanilii z wyraźną nutą pieprzu. Spory alkohol (14%), rozpływa się w dużym ekstrakcie. To najpotężniejsze wino państwa Guiraud, nie jest zbyt finezyjne, daje jednak sporo satysfakcji dzięki niezłej równowadze i dobrze użytej beczce. Pozwala też znieść kolejne rozczarowanie misją. No i ta etykieta.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Życie i wino | Tags: , , , | 1 Comment

Dobra barbera trafia się niezbyt często

Jongleur ma do barbery stosunek pełen rezerwy, gdyż paradoksalnie jest to wino wymagające. Spora kwasowość i niezbyt dużo tanin, sprawia, że równowaga jest tu szczególnie pożądana, a marne barbery, podobnie jak marne Bordeaux, mogą zalać wszystkie supermarkety świata i niestety te marne barbery spotkać można bardzo często. W dodatku na kontretykiecie zamiast napisać, że marne, piszą na ogół, ze rustykalne, cokolwiek miałoby to znaczyć. Ponadto Jongleur niezbyt chętnie spożywa pasty i risotto, a więc potrawy wskazywane jako wymarzone dla barbery towarzystwo.
Mimo tych zastrzeżeń, na potrzeby winnych wtorków Jongleur otwiera przywiezioną dwa lata temu barberę Rinaldi z roku 2009 z winnicy Marziano Abbona.
W nosie początkowo aromaty dojrzałych czarnych wiśni i jagód, z wyraźnym akcentem wanilii. Po chwili pojawiają się zapachy grzybów i lekka nuta ziołowa. W ustach wino soczyste, pełne owocu i południowych, egzotycznych przypraw. Dobra kwasowość ale i wyraźne, choć łagodne taniny. Bardzo czyste i eleganckie, nuty beczkowe dobrze ułożone nie przeszkadzają w cieszeniu się owocem. Nawet spory alkohol (14%), dobrze zamaskowany ekstraktem. Jedna z lepszych barber napotkanych w ostatnich latach. Najbardziej cieszy równowaga osiągnięta przy sporej ekspresji owocu. To właśnie to o co chodzi. W uznaniu dla producenta Jongleur sączy wino powoli, słuchając piosenki Blame it On the Stones, w wykonaniu Krisa Kristoffersona z czasów, kiedy zamiast grać w filmach, śpiewał country.

Categories: Piosenki przy winie, Rekomendacje, Twórczość | Tags: , , | 3 komentarze

Pogodne wino w smutny weekend

Piątek, 17 sierpnia smutno zapisze się w pamięci Jongleura. W Rosji skazano na dwa lata łagru trzy odważne dziewczyny, które ośmieliły się rzucić wyzwanie sojuszowi ołtarza z tronem. Nie ma żadnego sensu rozpatrywanie ich „zbrodni” w kategorii obrazy uczuć religijnych itp. Odśpiewana przez czterdzieści sekund modlitwa o odsunięcie Putina od władzy, niezależnie od wartości artystycznej utworu, w normalnym kraju nie spowodowałaby sankcji karnych. W kraju prawie normalnym, jak Polska, skończyłoby się pewnie mandatem lub grzywną – vide przypadek Dody. W Rosji – jak widać. Na szczęście też widać jak w tym wielkim kraju rośnie nowe pokolenie dzielnych ludzi, którzy są jego nadzieją. Jongleur nie zamierza się dłużej nad tym rozwodzić, natomiast prawdziwe przygnębienie wzbudziły komentarze „obywateli godnych czci” w polskim internecie. Oto parę próbek:

 Putin się nie pie,,doli (fanem jego nie jestem). Chodorkowski szyje mundury w łagrze, będą i te dziwki 

Brawo! tak trzymać, szkoda, że 3 lat nie dostały

 Ale te trzy pindy będą miały teraz parę latek na przemyślenia, kopiąc rowy i wykonując podobne prace na jakimś wygwizdowie.

 Twarde prawo, ale prawo! Bardzo dobrze! Z hołotą tylko tak – do łagru.

 Kościół nie jest miejscem dla głupich wystąpień. Ołtarz nie jest dla takich śpiewów. Posiedzą trochę to zrozumieją.

 Zastanawiając się ileż trzeba mieć w sobie nienawiści i frustracji aby zdobyć się na takie komentarze,  Jongleur słucha piosenki wielkiego Rosjanina, który zawsze szedł swoją własną drogą. To specjalna, obiecana dedykacja dla Białej Irene

 Życząc dziewczynom z Pussy Riot wszystkiego najlepszego, a przede wszystkim szybkiego powrotu do domu, Jongleur smętnie  popatruje znad kieliszka na etykietę wina Les bateaux de Janeil ze stajni François Lurtona. Żaglówki w pełnym wietrze, wyrywające się na wolność budzą nostalgię w kontekście ostatnich informacji, zaś wino? No cóż, samo wino nie jest nostalgiczne, ale być może takiego łyku optymizmu dziś potrzeba. Jongleur lubi gros manseng, autochtoniczny szczep z kraju Basków, z jego aromatami dojrzałych moreli, ziół i przypraw. Lubi też sauvignon blanc, zwłaszcza w tym jego bardziej cytrusowym niż egzotycznym wydaniu. Z tego mariażu wyszło wino dość soczyste i rześkie, przy tym z niezłym ekstraktem pozwalającym podać je na przykład, jak to zrobił przyjaciel Jongleura, do łososia duszonego w ziołach. W sumie przyzwoite wino, a za cenę niespełna 18 zł w Auchan, wręcz okazyjne.

Categories: Kretyni winni i niewinni, Rekomendacje, Twórczość, Życie i wino | Tags: , , , , | 1 Comment

Pani Profesor i miłość bliźniego

uliczny teatr

W bardzo zajętym bieżącymi wydarzeniami tygodniu, Jongleur wpada w przygnębienie, przy czym nie ma to związku z marnymi wynikami olimpijczyków i niewielki z obchodami rocznicy powstania. Po prostu każdy robi to co umie i nadzieja, że zwolennicy małego, nie niskiego, ale właśnie małego, zakompleksionego człowieczka, będą umieli wznieść się ponad własne fobie i obsesje jest raczej płonna. Trudno, buczenie, gwizdy i wyzwiska, traktować można w kategoriach głupoty lub politycznej żulii, jednak przygnębienie Jongleura ma swoje źródło w groteskowej postaci pani Krystyny Pawłowicz, nowej, lansowanej przez media politycznej gwiazdy. Nie chodzi tu o osiągnięcia na polu krytyki literackiej, choć fraza: „Wisława Szymborska kojarzy mi się z Noblem, ale nie kojarzy mi się z Polską, z polską wierzbą, nie kojarzy mi się z polską przyrodą, ani polska historią.”, przejdzie do historii, na równi z osiągnięciami peeselowskiego ministra kultury Podkańskiego, który domagał się od podwładnych, aby umówili go z, nieżyjącym od dawna, Józefem Czapskim. Nie chodzi także o ewidentny brak wychowania, pozwalający pani profesor na besztanie swoich oponentów, przerywanie im, nie dopuszczanie do głosu itd. Tak w końcu ma wielu polityków, ze wszystkich opcji, bo przecież chamstwo i głupota nie ma poglądów politycznych. Przygnębienie Jongleura to skutek zderzenia z brawurowo przez panią Pawłowicz prezentowaną chrześcijańską miłością bliźniego, po którym to zderzeniu do tej pory boli głowa. W niedawnej dyskusji telewizyjnej, kiedy mówiono o koncercie Madonny, pani Pawłowicz rzeczowo podsumowała: „stare babsko pędzone na hormonach” Tak dla informacji – rok urodzenia Madonny to 1958, zaś nasza dziarska pani profesor pochodzi z bardzo dobrego rocznika 1952. Wiek i w ogóle starość stanowi chyba dla naszej bohaterki jakąś traumę, chwilę później bowiem, kiedy mówiono o Przystanku Woodstock, w jedynym komentarzu na jaki się zdobyła, pani profesor zarzuciła Owsiakowi, że ma sześćdziesiąt lat i udaje luzaka. W istocie bardzo merytoryczny argument, no i ta miłość bliźniego przebijająca z każdego słowa. Dajmy jednak spokój ewidentnym kompleksom. To jest tylko żałosne. Natomiast zwracanie się podczas sejmowej debaty do posłanki Grodzkiej per: „Proszę pana, och przepraszam, proszę pani” i kilkakrotne, z wyraźną lubością, powtarzanie tej „pomyłki” jest nie tylko głupie, ale podłe i okrutne. To właśnie ta pogarda dla człowieka, tylko dlatego, że jest inny, wyrażona w polskim parlamencie i nie budząca powszechnego oburzenia, naprawdę przygnębiła Jongleura. Prawdę mówiąc absmak, nie pozwala Jongleurowi na degustację żadnego lepszego wina, nawet vinho verde, tym bardziej, że już stary Henryk Fukier mówił, że należy każdą butelkę w godnej kompanii i ładnej kondycji wysączyć. W tych okolicznościach wydaje się to niemożliwe. Jongleur łapie więc flaszkę napoju winnego Zwykły Bełt i szybko popija nim sześć aspiryn, w nadziei, że mimo wszystko kac będzie mniejszy niż po sejmowej debacie.

Categories: Kretyni winni i niewinni | Tags: , , , , , | 9 komentarzy

Platforma kręci, Paradowska pieprzy bez sensu, a Jongleur pije

I stało się. Głosami liberalnej (deklaratywnie jak się okazało partii) przepadła w Sejmie ustawa o związkach partnerskich. Przepadła to znaczy nawet nie dopuszczono jej do dalszej parlamentarnej obróbki. Donald Tusk może pewnie spać spokojnie, chyba, że przyśni mu się PSL-owskie przymierze rodzin. Jednak ten spokojny chwilowo sen z pewnością nie utrzyma się do wyborów. W końcu partia Pana Premiera pokazała środkowy palec sporej grupie swoich wyborców, którym obiecywał państwo neutralne światopoglądowo. Nie zmieni tego fakt, że jakiś czas temu chlapnął coś o tym, że nie będzie klękał, czy jakoś tak. Być może w istocie nie klęknął, ale dziś głowę popiołem posypał więcej niż obficie. Może byłoby to i zabawne i politycznie zręczne, gdyby nie fakt, że Platforma zademonstrowała tym samym, że bardzo ważne, życiowe sprawy sporej grupy swoich współobywateli ma w głębokim poważaniu i traktuje je li tylko jako wyborczy haczyk, przynętę, kiełbasę (niepotrzebne skreślić)
Przykro też było słuchać jak usprawiedliwia taką woltę, doświadczona dziennikarka Janina Paradowska. Kuriozalny zwłaszcza był argument, że nie można uchwalić ustawy, której twarzą jest poseł Biedroń, gdyż przez niego nie będzie ona traktowana jako ustawa o związkach partnerskich tylko o homoseksualnych. Otóż, z całym szacunkiem – mocno niestety nadwątlonym, Jongleur stwierdza, że jest to ewidentne pieprzenie głupot z następujących powodów:
Jongleur nie zna pana Biedronia i ani on go ziębi ani grzeje. Istotne jest natomiast, że pan Biedroń jest prawomocnie wybranym posłem do parlamentu Rzeczypospolitej i, czy się to komuś podoba czy nie, został wybrany właśnie dlatego aby czynnie uczestniczył w stanowieniu jej praw. To, że stara się to robić nie uprawnia nikogo do niemądrych komentarzy.
Emocjonalna wypowiedź posła Biedronia, że „PO podała rękę PiS i gra w grę homofobiczną” jest jak najbardziej uprawniona w świetle wyników debaty sejmowej.
Wypowiedź Paradowskiej jest po pierwsze dlatego bez sensu, że nawet gdyby ustawa dotyczyła wyłącznie związków heteroseksualnych, również byłaby nie do przyjęcia dla środowisk, których tak przestraszyła się Platforma. Po drugie zawiera, mam nadzieję, że bezwiednie, wątek homofobiczny. Przy tym jako żywo przypomina się argumentacja komunistycznych aparatczyków, że ta cała Solidarność to może byłaby do przyjęcia, ale ten Kuroń z Michnikiem no to wiecie, rozumiecie…
Przykre, że w efekcie tej cynicznej gry, pokrzywdzeni zostali ludzie, Polacy, współobywatele, którym odmówiono podstawowych obywatelskich praw, ergo, nadal pozostają dyskryminowani.

Wiersz Stanisława Barańczaka Hymn Wieczorny z muzyką i w wykonaniu wielkiego i zapomnianego artysty Jana Krzysztofa Kelusa, oddaje trochę tę duszną atmosferę jaką ostatnio tworzą nam nasi wybrani przedstawiciele.

Co tu wypić? Jongleur wybiera Roussette de Savoie, kupione w ursynowskim Leclercu z jednego powodu. Po dość żenującym widowisku, do którego to poziomu zaczynamy się powoli przyzwyczajać potrzeba czegoś prawdziwego i czystego zarazem. Pije więc wino z Sabaudii wytwarzane z lokalnego szczepu roussette, czyste, orzeźwiające i bezpretensjonalne, z przenikliwą kwasowością. Lekkie, mineralne, na swój sposób fascynujące swą oczywistością. Niczego nie udaje i jest autentyczne. Gdyby tak jeszcze politycy…

Categories: Kretyni winni i niewinni, Rekomendacje, Twórczość, Życie i wino | 3 komentarze

Mogę się oprzeć wszystkiemu prócz pokusy

uliczny teatr

Ten cytat z Oscara Wilde’a podoba się Jongleurowi podobnie jak wino, które wzięło go sobie jako motto. Jongleur kocha bowiem rodańskie szczepy, a roussanne w szczególności. No i ta nazwa Chante Cigale czyli śpiew cykady lub śpiewająca cykada. Taka winnica musi robić dobre wino. Flaszka Jongleura pochodzi z wyprawy do Châteauneuf-du-Pape. W Domaine Chante Cigale degustowaliśmy różne wina w tym także najprostsze Apostrophe. Białe Vin de Pays Mediterranée, będące kupażem roussanne (70%) i clairette (30%). Wydawało się początkowo, że pochodzące z 2008 roku wino będzie już przejrzałe, Ale nie. Nie na darmo roussanne jest podstawą białych win z Hermitage. Potencjał dojrzewania ma więc w pakiecie. Clairette z kolei, niezbyt aromatyczne, starzeje się szybko i łatwo maderyzuje, dając za to sporo alkoholu. Apostrophe uderza typowymi dla dojrzałego roussanne ciężkimi raczej aromatami moreli, miodu i głogu. W ustach mocne, pełne o gęstej fakturze, niezbyt wydatnej kwasowości z wyraźnie pikantną końcówką. Dobre wino, z pewnością nie wybitne, ale po prostu dobre, zaś do jedzenia fantastyczne. Jongleur widzi to wino towarzyszące pieczonej doradzie ale i kaczce w pomarańczach i coraz częściej pojawiającej się w polskich restauracjach grasicy. U winiarza kosztowało zdaje się coś koło 6 euro.
Niestety, przy tej okazji Jongleur zakłóci nieco winne wtorki. W poniedziałek zmarł bowiem Jon Lord klawiszowiec i spiritus movens legendarnej rockowej grupy Deep Purple. Pamiętamy rewelacyjną gitarę Blackmoora i przejmujący głos Gillana, ale to organy Lorda nadawały grupie niepowtarzalne brzmienie. Posłuchajmy bardziej kameralnego kawałka z dziwnie na czasie brzmiącym tytułem – When a blind man cries.

Categories: Piosenki przy winie, Rekomendacje, Twórczość | Tags: , , , | 3 komentarze