21 lutego, zupełnie niezauważenie, minęła rocznica urodzin Jana Krzysztofa Kelusa, barda demokratycznej opozycji, którego piosenkom Jongleur zawdzięcza przetrwanie absurdów i opresji PRL-u w jako takiej psychicznej kondycji. Nie tylko Jongleur ale także inni, którzy o Kelusie nie chcą dziś pamiętać, bo może nie pasuje do idealnego obrazka? Bo może zbyt otwarcie mówi, ze nie wszystko się udało? A może po prostu dlatego, że najzwyczajniej w świecie na starość zrzędzi? A jakie to ma znaczenie? Ktoś kto pisał takie piosenki, powinien być pod ochroną jak ginący gatunek. Siła tych tekstów i melodii jest powalająca i nie jest w stanie tego zmienić przeciętna gra na gitarze i słaby głos. Tu każda litera tekstu jest ważna i przykuwa uwagę. Posłuchajmy na przykład tej absolutnie ponadczasowej piosenki:
Jongleur pije przy tym wino, które również ma rys ponadczasowości. Château Belleville la Forêt, jedno z najlepszych win z okolic Tuluzy, powstaje z odmiany negrette. Odmiany, która nie powinna już istnieć, której uprawy zajmujące niegdyś tysiące hektarów, skupiają się w niewielkiej apelacji Fronton, dzieląc zresztą ten teren ze szczepami merlot, syrah i cabernet. Wino czyste, świeże i pogodne. Pewne siebie ale delikatnie wycofane. Elegancie ale zarazem dekadenckie, jakby przewidujące swój kres. W końcu negrette niedługo pewnie zniknie. Żal, podobnie jak żal poezji, której coraz mniej wokół.
W każdym razie najlepsze życzenia Panie Janku
Mnie też jego piosenki pomogły, może nie przetrwać, za mocne słowo, ale przywracały wiarę w ludzi i rozświetlały trochę mrok czasu smuty. Wzruszały i wzruszają nadal, choć wydają się troche patetyczne z dzisiejszej perspektywy. Szkoda, że tak JKK odleciał, ale taki już los wrażliwych ludzi, czasem zbyt wrażliwych…
Przyłączam sie do życzeń