browser icon
You are using an insecure version of your web browser. Please update your browser!
Using an outdated browser makes your computer unsafe. For a safer, faster, more enjoyable user experience, please update your browser today or try a newer browser.

Pisać każdy może – tylko po co?

uliczny teatr
Posted by on 2 grudnia 2012

Obserwując wysiłki winnych blogerów Jongleur zastanawia się, czy wszyscy ci ludzie muszą pisać to co piszą? I czy ta epidemia dotyczy wszystkich sfer internetowej przestrzeni, czy tylko winopisarze, podobnie jak zwolennicy prezesa K. są inteligentni inaczej? Choć ilość blogów na każdy niemal temat: społeczny, polityczny, filozoficzny i inny przyprawia o ból głowy, a ich merytoryczna i literacka zawartość bywa bardzo różna, rzadko zdarza się tak duże nagromadzenie bezsensu jak w twórczości na temat wina. Wygląda na to, że każdy uważa za swój obowiązek: po pierwsze – znać się na winach, po drugie – przelewać swoje wynurzenia na klawiaturę, po trzecie – czynić to najwyraźniej pod wpływem, co może tłumaczyć niezborność myśli. Dla swojej wygody Jongleur dzieli winne blogi na kilka kategorii, w zależności od predyspozycji intelektualnych autorów i wielkości ich ego. Przy czym, co ważne kategorie te nie są rozłączne, czyli jeśli bloger się postara może załapać się w paru kategoriach. A teraz krótka charakterystyka:
Grafomani
Wbrew pozorom kategoria niezbyt częsta. Nie należy jej mylić z Kretynami. W odróżnieniu od nich Grafomani mają literackie i estetyczne ambicje oraz dość sprawnie posługują się polszczyzną. Problem powstaje natomiast kiedy próbuje się zrozumieć piętrowe metafory i napuszone opisy. Jest to kategoria zasadniczo nieszkodliwa, dopóki autor nie weźmie się za pisanie notek degustacyjnych, a niestety często się bierze.

Klasyfikatorzy
Na ogół informatycy lub matematycy, w związku z czym ich blogi należą do dramatycznie słabych jeśli chodzi o nawigację i funkcjonalność. Ponadto klasyfikatorzy wierzą, że świat win da się zamknąć i opisać w wymyślonych przez nich tabelach i rankingach, przez co ich klasyfikacje są na ogół niewiele warte. Dobrym przykładem kompletnego bezsensu w ocenie win jest to co wyprawia autor bloga (portalu?) mojewino.pl. Dla początkujących miłośników wina kategoria zdecydowanie szkodliwa

Uczę się i wszystkich o tym informuję
To kategoria, która ostatnio przeżywa rozkwit. Poza ewidentną niewiedzą, z którą się zresztą afiszują, autorzy cechują się rozdętym ego, pozwalającym im wierzyć, że opis wrażeń jakie wywarł na nich pity po raz pierwszy w życiu – po paru latach blogowania, szampan, lub ciężkie zmagania z WSET – kurs podstawowy, może kogokolwiek zainteresować. W sunie jednak kategoria całkowicie nieszkodliwa.

Pisać każdy może
Tu również daje o sobie znać przerost ego, za to w tytułach pojawiają się obietnice w rodzaju „Niecodzienny pamiętnik” „Subiektywny dziennik”, „wina i podróże etc. Obietnice oczywiście niespełnione, bo okazuje się zazwyczaj, że te niecodzienne wina to asortyment Marksa Spencera, a subiektywne relacje, to jakieś wyrywki winnego savoire vivre’u przytaczane z przestarzałych podręczników.

Kretyni
Blog kretyna to stek bredni, pisanych ze śmiertelną powagą, wykazujących kompletną bezradność autora w zetknięciu z trudną materią języka polskiego i oczywiście z podstawową wiedzą. I właśnie w tej kategorii Jongleur prezentuje kolejną nominację do tytułu Kretyn Roku. Nominację otrzymuje autor bloga kupsobiewino.pl a jako uzasadnienie kilka cytatów:

„Miłośnicy wina doceniają wiele walorów tego wyjątkowego trunku. Najczęściej wina piją panie, gdyż jest to trunek delikatny i dość słaby.”

„Bordeaux jest miejscem, gdzie produkuje się Cabernet. Ale we Francji nie wymienia się odmian winogrona, a nawet jest to surowo zabronione.”

„Można powiedzieć, że po butelkowaniu kontakt z powietrzem jest praktycznie żaden i przez to wino przestaje starzeć się.”

„Prymitywne butelki do wina miały wypukły kształt.”

No i na koniec crème de la crème, zdanie, którego piękno i prostota potwierdzają absolutną słuszność nominacji.

„Najczęstszym sposobem w celu ustalenia zawartości alkoholu w winie jest zmierzenie jego temperatury wrzenia.”

Na koniec genialny i proroczy Jerzy Stuhr.

20 Responses to Pisać każdy może – tylko po co?

  1. Bartosz Małkowski

    Dlaczego tak źle ocenia Pan klasyfikatorów? Co tak złego jest w klasyfikacji wina, we wpisaniu do tabelki oceny kolory, intensywności aromatu, finiszu? Przecież na tym opierają się fiszki De Longa czy SAT, a te chyba nie są aż takie złe?

    P.S. Nie mogę się powstrzymać przed drobną złośliwością: a do jakiej kategorii kwalifikuje Pan swoją twórczość? :-> :->

  2. tomek

    Świetny tekst! Rzeczywiście biegunka blogów winiarskich, winomańskich i winopodobnych jest zjawiskiem godnym odnotowania. „Niestety”, rzeczywiście uroczy blog kupsobiewino.pl wydaje się być unieczynniony od marca br., więc jego autor chyba nie pojawi się na uroczystości wręczenia nagród 😉
    W mojej skromnej opinii fenomen blogów (taaak, urocze jest licytowanie się przez autorów na kolejne etapy zaliczonego kursu WSET 🙂 ma przed sobą jeszcze ze 2 lata egzystowania w takiej formie, bo w końcu ile można tak samo pisać o tym samym (a tu jeszcze szkoła, praca, rodzina, dzieci, nowe hobby etc.), mam więc nadzieję że akurat w tym przypadku lepszy pieniądz wyprze gorszy. Na razie obserwacja jest taka, że pisanie blogów w takiej czy innej formie jest dla ich autorów przepustką na wyjątkowo liczne w mijającym roku degustacje win, przy czym, co ciekawe, na takich degustacjach można było zaobserwować po kilku autorów jednego i tego samego bloga…
    Ostatnio sam się trochę bawiłem z myślą założenia czegoś takiego, ale na szczęście zwyciężyła pokora. Aha – zapytam jeszcze: kogo nominował Pan do kategorii „grafoman(ka) roku”?…

  3. anonim

    Ja przyznaję ci nagrodę buca roku 🙂

    P.S Ta ocena jest tyle samo warta co twoje wypociny.

  4. jongleur

    @Bartosz Małkowski
    Nie oceniam znowu tak źle klasyfikatorów, a zwłaszcza wszystkich. W pewnej mierze klasyfikacje mogą być przydatne. Natomiast tym o których piszę fakt wypełnienia wszystkich rubryk w tabelce zastępuje zarówno wrażenia jak i racjonalna analizę. Na przykład autor bloga moje wino rozbudował do maksimum kwestionariusz dla każdego opisywanego wina, a potem i tak w każdej rubryce wpisuje – odpowiedni poziom alkoholu, odpowiedni poziom słodyczy, odpowiedni poziom kwasowości. Widać w tym zadowolenie z dobrze wykonanej pracy – wypełnienia tabeli i nic więcej. Taki opis nikomu nie będzie pomocny i tyle. Co do Pana pytania, myślę, że odpowiedzi udzielił anonim – dwa wpisy pod Panem
    pozdrawiam

  5. jongleur

    @tomek
    dziękuję

  6. jongleur

    @anonim
    dziękuję za uznanie

  7. Bartosz Małkowski

    Rzeczywiście. Wgłębiłem się w te oceny win u Marka (znam go osobiście: to informatyk (przemiły człowiek, pozdrawiam!)) i widzę wszędzie nic nie wnoszące „właściwy”. Chyba po prostu problemem jest tutaj zła konstrukcja tych formularzy.
    Zamiast wymyślać koło na nowo, chyba lepiej wykorzystać istniejące i sprawdzone wzory (De Long, SAT).

    To samo się tyczy różnych serwisów i programów na komórki do „pamiętania/oceniania win”. Ograniczają się do opisu słowno-muzycznego i oceny 1-5. Przez to chodzi za mną myśl żeby napisać własną aplikację na Androidy (tak, też jestem informatykiem-klasyfikatorem) implementującą SAT albo De Longa. Ale niech sobie chodzi dalej. Byle pod nogi się nie pchała.

  8. Kuba Jurkiewicz

    Ja ostatnio piszę o swoich przygotowaniach do WSET-u, więc czuję, że kategoria „Uczę się i wszystkich o tym informuję” tyczy się również mojego bloga. Po co piszę o WSET-ie? Głownie po to, aby osoby, które chcą podejść do tych egzaminów wiedziały czego się spodziewać. Niestety WSET trochę kosztuje i lepiej wiedzieć na co się piszemy wydając te kilka tysięcy złotych. Z tego co widzę, to posty z tą tematyką cieszą się dość sporym zainteresowaniem, więc chyba ludzie są dość ciekawi jak taki egzamin wygląda i jak wyglądają przygotowania do niego.

    Brakuje mi trochę kategorii pozytywnych. Czyżby dobrych blogów brakowało u nas?

  9. jongleur

    Kategoria „Uczę się i wszystkich o tym informuję” jest kategorią nieszkodliwą, choć niekiedy rozbrajającą, zresztą to nie Twój blog był tu inspiracją. Niemniej ta kategoria ilościowo się rozwija więc warto ją odnotować jako zjawisko.
    W mojej – złośliwej i tendencyjnej ocenie dobrych blogów jest chyba niewiele, ale to może niezły pomysł aby o nich wspomnieć. Tylko dlaczego ja? nie jestem (śmy) osobą miarodajną ani opiniotwórczą.
    pozdrowienia

  10. Bartosz Małkowski

    jongleur: Kuba ma rację. Krytyka powinna być konstruktywna. Z jakimś pozytywnym akcentem. Ot chociażby „piszesz bzdury, ale kolory bloga są ładne”.
    😉

  11. Marek Jarosz

    A gdzie kategoria klasyfikatorów tych co piszą o winie ? ;-). Ten wykaz bym uzupełnił o kategorię: winiarscy blogerzy których ego znacznie wyprzedza ich zdolności intelektualne.

  12. ducale

    Jongleur naczytał się parszywego deobloga:)))duc

  13. Andrzej

    Bardzo ciekawy tekst. Sam zauważyłem, że ostatnio blogów winiarskich jest coraz więcej, a i ci, którzy mieli kilkumiesięczną przerwę, nagle wracają do blogowania. Sam zacząłem niedawno pisać i aż strach pomyśleć, jeśli oczywiście jongleur trafił przypadkiem na mojego bloga, do jakiej kategorii został zaklasyfikowany. Brrr – strach się bać.

    Nikt nie jest jednak w stanie nikomu zabronić wyrażania swojej opinii jakakolwiek by była. A to, czy to nadaje się do czytania czy nie, jest weryfikowane przez odwiedzających – jeśli się raz nie spodoba, to nie ma przymusu przeglądania kolejnych wpisów.

    Pozdrowienia

  14. jongleur

    @Bartosz Małkowski
    Ładnie brzmi, ale jako postać raczej zgryźliwa, do tak zwanej konstruktywnej krytyki odnosze się sceptycznie.

    @Marek Jarosz
    Dobrze byłoby gdyby ktoś o takiej kategorii pomyślał. Ja mam jednak instynkt samozachowawczy i na siebie bicza nie ukręcę.

    @ducale
    fakt, deoblox po nocach mi sie śni, pot mnie oblewa i gryzę paznokcie.

    @Andrzej
    zgadza się. Niestety pisać każdy może. Ot uboczne skutki wolności slowa

  15. Marek Jarosz

    Przeterminowany post. Według Góralskiej teoria poznania Tischnera wiemy że są trzy prawdy: Święta prowda, Tyż prowda i Gówno prowda. W ramach dżezu za pomocą tej klasyfikacji poddałem analizie powyższe wynurzenia. Dla ścisłości dodam że z racji wieku jestem nasiąknięty ideami Illicza który mówił że „prawdziwa wartość wykuwa się w ogniu sprzeczności” (akurat!) więc zapalę.
    „Miłośnicy wina doceniają wiele walorów tego wyjątkowego trunku. Najczęściej wina piją panie, gdyż jest to trunek delikatny i dość słaby.”
    Tyz prowda: kobiety (niestety) mają przemożny wpływ na to co kupują panowie. Bo w końcu chodzi oto żeby panie były zadowolone. Gówno prowda- na razie więcej piją panowie.

    „Bordeaux jest miejscem, gdzie produkuje się Cabernet. Ale we Francji nie wymienia się odmian winogrona, a nawet jest to surowo zabronione.” Prowda- Bordeaux to wzorzec CS, reszta Gówno prowda.
    „Można powiedzieć, że po butelkowaniu kontakt z powietrzem jest praktycznie żaden i przez to wino przestaje starzeć się.”
    Gówno prowda: wino zabutelkowane rzeczywiście starzeje się znacznie wolniej (zależy od korka) ale nawet zakorkowanie korkiem plastikowym nie odcina dopływu tlenu i zmian w winie.

    „Prymitywne butelki do wina miały wypukły kształt.”
    Tu mam zgryz bo jak się dmucha w stopione szkło to jaki ma powstać kształt? Wklęsły? Z drugiej jednak strony studiując kształty historycznych butelek można by jednak wysnuć wniosek że były one jednak bardziej pękate. Czyli 50/50.

    No i na koniec crème de la crème, zdanie, którego piękno i prostota potwierdzają absolutną słuszność nominacji.

    „Najczęstszym sposobem w celu ustalenia zawartości alkoholu w winie jest zmierzenie jego temperatury wrzenia.”
    No i creme de la creme mojej „analizy”: najszybszym i najprostszym sposobem na ustalenie zawartości alkoholu w winie z dużą dokładnością jest rzeczywiście zbadanie jego temperatury wrzenia (ebulioskop z wariantami: ebulioskop Kaplera i Benevolo używane od XIX w.)
    Czyli G. prowda.
    Nie chciałbym aby autor był w dotknięty moim postem bo uważam ze jego blog jest cenny- jak drożdże- bo wnosi ferment i zmusza do zastanowienia. A o to w końcu chodzi 🙂

  16. jongleur

    autor nie czuje sie dotknięty, jednak stoi twardo na stanowisku, że najszybszą, najprostszą, dostepną dla każdego i wystarczająco dokładną metodą ustaenioa zawartości alkoholu jest pomiar gęstości przy pomocy areometru Richtera. Taki przyrząd ma każdy winiarz.
    pozdrawiam

  17. Marek Jarosz

    Czepialski stoi jednak twardo na stanowisku że gdyby winiarz napisał na etykiecie zawartość alkoholu określoną metodą areometryczną (Richtera, Trallesa czy jakimś innym popularnym sklepowym alkoholomierzem) to by go IJHARS puścił z torbami 🙂 Areometryczny pomiar gęstości jest względnie dokładny tylko w roztworze woda-alkohol. Dokładność areometrycznego badania zawartości alkoholu v/v w winie jest wystarczająca ale dla amatora.
    Pozdrawiam

  18. Marek Jarosz

    Ale nie ma co dzielić włosa na czworo i zagłębiać się w techniczne (zgubne) meandry.
    Bardzo się cieszę że ludziska te winiarskie blogi piszą. Lepiej-gorzej, mądrzej- głupiej. To nie ma w końcu takiego wielkiego znaczenia. Ważna jest po prostu aktywność w tej pięknej dziedzinie. Myślę że dobrzy będą z czasem znakomici a tacy sobie się z czasem podciągną. Dotyczy to również krytyków.
    WESOŁYCH ŚWIĄT dla Autora i wszystkich winiarskich bloggerów.
    MJ

  19. Missjonash

    A ja się gdzie mieszczę :)?? Uściski

Skomentuj Marek Jarosz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *