To krótkie wspomnienie powstało już dość dawno ale nie było okazji, ani możliwości. Teraz więc, jako niespełniony zdobywca alpejskich grani, Jongleur chce przypomnieć Wandę Rutkiewicz, wspaniałą alpinistkę, niepokorną i niezależną, idącą aż do końca własną drogą. Jutro jej urodziny. Sześćdziesiąte dziewiąte. A w maju minie dwadzieścia lat odkąd została na zawsze w ukochanych Himalajach, idąc samotnie po swój kolejny ośmiotysięcznik – Kanczendzongę. W sumie zdobyła ich osiem, a chyba największym osiągnięciem było samotne przejście południowej ściany Annapurny. Wanda była pionierką kobiecego alpinizmu, ale prawdę mówiąc większości mężczyzn z trudnością przychodziło dotrzymać jej kroku w górach. Dla Jongleura jednak ważniejsze od sportowych osiągnięć jest fakt, że Rutkiewicz poświęciła wszystko aby realizować swoją pasję i swoją wolność tak jak to było dla niej najważniejsze. Jako jedna z niewielu na pytanie „po co wchodzisz na Mt Everest?” mogłaby w ślad za Mallory’m odpowiedzieć „because it’s there”
Jeżeli odpowiednia dla alpinistów piosenka to oczywiście Wysocki i Pożegnanie z Górami:
http://youtu.be/oztG4gSH-k8
Jaką i gdzie znaleźć odpowiednią butelkę? Odpowiedzi udzielił Jongleurowi przyjaciel wysyłając go na Korsykę, po wino, które niegdyś do Polski importował. Torraccia, kupaż autochtonicznych korsykańskich szczepów o dziwnych nazwach: niellucciu i sciaccarellu daje wino pachnące ziołami, malinami, jeżynami, pestkami wiśni, skórą. Pozornie szorstkie, chropowate, mięsiste, a przy tym z zaskakującą elegancją i dystansem do codzienności. Bardzo to odpowiada Jongleurowi, który tego dystansu do „otaczajacej go coraz bardziej rzeczywistości” gwałtownie pragnie.
Aha i żeby nie było, zdjęcia Wandy Rutkiewicz i symbolicznego kamienia pochodzą z Wkipedii
Akurat pasji chodzenia po górach nie za bardzo rozumiem. Ale każda pasja jest warta podziwu. 🙂
Były góry w mojej biografii, ale nie tak ekstremalne oczywiście – stąd podziw i delikatna nuta nie zawiści może ale raczej niespełnienia (bez przesady).