Na swoim blogu Janusz Wojciechowski – pamiętacie kto to? – dziękuje Bogu za to, że ten nie stworzył go kolejno: Rosjaninem, Niemcem, Anglikiem, Amerykaninem, Żydem, Palestyńczykiem, Chińczykiem, Jugosłowianinem i Holendrem. Napisane jest to w formie litanii, a każdemu podziękowaniu towarzyszy inteligentne i dowcipne, zdaniem Wojciechowskiego, uzasadnienie. Na przykład takie:
Dzięki Ci Panie, że nie stworzyłeś mnie Anglikiem, bo musiałbym oglądać ślub Wiliama i Kate..” albo takie:
„Dzięki Ci Panie, że nie stworzyłeś mnie Żydem, bo nie lubię chodzić z karabinem ani jeździć po cudzych domach buldożerem.” I jeszcze jedna perełka:
„Dzięki Ci Panie, że nie stworzyłeś mnie Holendrem, bo mógłbym wpaść w depresję”
W tym miejscu w depresję wpada Jongleur, uświadamiając sobie, że ten gość jest eurodeputowanym i pieprzy takie bzdury w zamian za parę tysięcy euro miesięcznej diety. Najwyraźniej Wojciechowski cierpi, i dzieli tę przypadłość z innym eurodeputowanym Ryszardem Czarneckim, na syndrom doktora Strosmajera. Ten sympatyczny bohater serialu „Szpital na peryferiach” wygłosił niegdyś do pielęgniarki wiekopomne zdanie: „gdyby głupota miała skrzydła, fruwałaby Pani jak gołębica”. Janusz Wojciechowski pofrunął rzeczywiście wysoko, tracąc w dodatku instynkt samozachowawczy. W ostatnim zdaniu bowiem dziękuje Bogu, że stworzył go Polakiem, a jego powodem do dumy jest Konstytucja 3 Maja. Takie wyznanie to odwaga straceńcza, biorąc pod uwagę, że Konstytucji tej nie napisał prezes K.
W tym miejscu Jongleur dziękuje Bogu, że ten nie stworzył go Wojciechowskim i próbuje wydobyć się z depresji otwierając z hukiem butelkę. Stosownie do okoliczności, w końcu mamy do czynienia z europosłami, jest to butelka belgijska, prosto z Brukseli, a właściwie z Wijnkasteel Genoels-Elderen, leżącej na północ od Liège największej flamandzkiej winnicy (15 ha). Całe 10 euro kosztowała Jongleura ta butelka w sklepie z winami na Avenue Louise, a radości było może jak za 2. Wino całkiem znośne, ot takie bardzo ale to bardzo petit chablis za to od bardzo ale to bardzo dużego producenta. Mizerne aromaty, spora kwasowość, brak jednak typowej dla chablis czystości, a co za tym idzie tej świeżej, ożywczej nuty, która zawsze stawia Jongleura na nogi. W sumie można wypić jako enologiczną ciekawostkę, ale tylko raz, potem szkoda zdrowia. To tak jak z blogiem Wojciechowskiego – pośmiać się można, ale depresja zostaje.
Janusz Wojciechowski dziękuje Panu Bogu
Posted under Kretyni winni i niewinni and tagged with Bruksela, chardonnay, czarnecki, doktor Strosmajer, eurodeputowany, PiS, Wijnkasteel Genoels-Elderen, Wojciechowski
3 komentarze
3 komentarze
Hej! Ciekawa butelka – z kształtu…Depresji mówimy zdecydowane „Nie!”. Swoją drogą to jakieś fatum lub nieporozumienie, że 1. komentarz zostawia…denko. Chyba jednak prześladuję. Całkiem poważnie, to uśmiałem się szczerze z kilku poprzednich felietonów Jongleura (oraz etykiet w roli załącznika), w tym
z raportu z działalności agenta „Tomka” czy „podniebnej degustacji”, firmowanej zresztą przez „Mojżesza”, bądź co bądź zapuścił brodę, polskiej oenologii, p. Andrzeja Daszkiewicza (Pzdr.)…Doceniam polemiczny zapał i cienką (niekiedy) aluzję, np. wybór Mondeuse („światowa”?, „świecka”? z nazwy, bo nie co do zasięgu odmiana) na rozważania o konkordacie…Dziękuję za przypomnienie o istnieniu m.in Georgesa Brassensa (poklatkowy trochę) oraz Zespołu Reprezentacyjnego! Nie podzielam lewicowej emfazy (o kurde! co za słowo) Autora, Autorki? bloga i posłannictwa pod nazwą „wyplenienie głupoty”, (za ambitne – ruskie powiedzenie w takim wypadku „Daj Boże zaorać!”) Pan Wojciechowski zdaje się być człowiekiem ideowym, w przeciwieństwie do władz swej formacji? A może po prostu czuję pokrewieństwo dusz na poziomie poziomu dowcipu 😉 Tak czy inaczej pozostaję szczerze życzliwy, choć nieokrzesany…I tyle „w temacie”.
d.
Dzięki za życzliwość, także za poprawkę co do Deutsche Freunde, jednak tekst pozostawiam bez zmian, choćby po to aby poprawka Denka (Denki?) była zrozumiała.
Co do mondeuse – aż takiej finezji, którą przypisuje mu Denko, Jongleur nie posiada, był to przypadek, w dodatku gdyby miało to oznaczać światowy to byłoby raczej mondian, zaś świecki – laique, choć to mondeuse, rzeczywiście w tym kontekście, kuszące jest.
Jongleur docenia cienką aluzją Denka (Denki?) w anegdocie o korepetytorze (komentarz do poprzedniego wpisu) i przeprasza czytelników za pretensjonalną może manierę wypowiedzi w trzeciej osobie i czasie teraźniejszym, ale jest to jedyna forma pozwalająca uniknąć identyfikacji płci, a Jongleur pragnie pozostać tworem anonimowym. Zresztą może jest Jongleurów 2-óch, albo raczej dwoje ? W każdym razie serdeczności.
🙂