Jongleur, piłką nożną pasjonuje się średnio, uważając, wzorem wielkiego brytyjskiego premiera, że gwarancja długowieczności w dobrym zdrowiu to dewiza „no sport” i kieliszek dobrego wina. Tezę tę potwierdza zniszczona łękotka Włodzimierza Lubańskiego, podwójne otwarte złamanie nogi Wasilewskiego, pęknięta czaszka Petra Czecha czy setki i tysiące innych urazów będących udziałem sportowych championów. Z drugiej strony ładne stadiony, dobra, co podkreślają goście z różnych krajów, organizacja i naprawdę sympatyczny, społeczny klimat oddalają nas od wykrzywionej nienawistnym grymasem gęby IV RP z prędkością światła. Są jednak i minusy. Ostatnie wypowiedzi polityków dowodzą bowiem, że nawet oglądanie sportowych transmisji może być przyczyną poważnych kontuzji i urazów, głownie niestety umysłowych. Dużą formą błysnął tu rzecznik partii Ziobry Patryk Jaki, który na konferencji prasowej wydukał program uzdrowienia sytuacji w polskiej piłce, którego chyba nawet sam ze sobą nie skonsultował. Bredził coś o obowiązku gry w każdym meczu jakiegoś parytetu zawodników młodych, przy czym raz było to 21, raz 23 a raz 25 lat, w dodatku różnie na różnych szczeblach ligowej hierarchii. Ojciec założyciel stał obok i chyba niewiele z tego kumał. Zdążył jednak przypisać sobie zasługi w walce z korupcją w sporcie i zgrabnie w tym kontekście nawiązał do Margaret Thatcher, która też miała podobno na pieńku z tamtejszym piłkarskim związkiem. Tego z kolei nie zdzierżył prezes K. i najwyraźniej w obawie, że dawny pupil wyprzedzi go w rankingach przedstawił kilka godzin później własne propozycje. Pikanterii dodaje fakt, iż prezes K. na jednego z wykonawców swojego śmiałego planu wybrał Michała Listkiewicza – którego parę lat temu wskazywał jako jeden z symboli mitycznego „układu” – czyżby aż tak krótka pamięć? W sumie trzech smutnych facetów zaprezentowało niewątpliwie świeże spojrzenie, nie skażone znajomością przedmiotu, stanowiąc najlepszy dowód na zgubne skutki oglądania futbolu. Prezes K. miał w ogóle dobry dzień. Wypowiadając się w sprawie tragicznej śmierci generała Petelickiego, dał jak zwykle do zrozumienia, że coś wie, ale nie powie, a w ogóle to osoba godna zaufania pokazała mu pewną listę zagrożonych gatunków. Analizując ostatnie sympatie prezesa Jongleur już wie. Była to z pewnością lista Macierewicza. Jako podsumowanie tych bredni Jonleur proponuje piosenkę Chochoła z Wesela w przejmującym wykonaniu Czesława Niemena
Fakt, że za uzdrawiane polskiej piłki wzięli się fachowcy podziałał uspokajająco. W pogodnym nastroju, w jaki zawsze wprowadzają Jongleura wystąpienia prezesa, w ciepły wieczór, Jongleur ogląda mecz Francja – Szwecja, sącząc młodego gelber muskatellera z austriackiego Weinviertel. Joseph Strobl z Poysdorf, zrobił wino pyszne, lekkie, delikatne, z muskatowym, lekko landrynkowym nosem, bezpretensjonalne, żywe i tanie. Za jedyne 5,60 euro. Prezes Lato, może co miesiąc nabyć ponad dwa tysiące butelek
Podzielam opinię. Mniej sportu to spokojniejsze życie. I nie tylko dlatego, że piłkarze cierpią na urazy. Chodzi mi raczej o stronę polityczną. Afery, skandale, braki pieniędzy i inne mogą doprowadzić prawdziwego kibica do utraty jakiegokolwiek szacunku dla wydarzeń sportowych.