Sieć roi się od not degustacyjnych. Amatorzy wina, blogerzy, dziennikarze, pisarze, pracownicy firm winiarskich, wszyscy tworzą opisy win, które oddają wrażenia i odczucia towarzyszące degustacji czy po prostu piciu wina. To znaczy powinny oddawać, częściej jednak są obrazem bezradności twórców tych not miotających się między trudną materią języka polskiego z jednej strony oraz poczuciem obowiązku, który każe jakiś opis sporządzić z drugiej. W rezultacie większość not degustacyjnych nie opisuje win tylko stan ducha piszących. Z punktu widzenia Jongleura, chcącego się czegoś o winie dowiedzieć nie mają one żadnej wartości, przeciwnie – często wprowadzają go w konfuzję. Weźmy na przykład takie zdanie:
„Mnie wydało się nadmiernie aksamitne i wycofane. Brak mu było pazura, który radziłby sobie z nieco suchym garbnikiem”
Jeżeli mamy suchy garbnik, to wino raczej nie będzie aksamitne ani wycofane. I co to jest ten pazur? W sumie fraza efekciarska i bez sensu. Czy po przeczytaniu wiemy coś o winie? Raczej nie. Inny przykład tego samego autora, przyznajmy nieco samokrytyczny:
„[wino] … wydało mi się nieco nadmiernie, w dziwnie sztuczny sposób kwasowe — choć samo w sobie było smaczne. Tyle, że albo ja mało wiem o Chablis (bardzo prawdopodobne), albo do prawdziwego Chablis 1-er Cru mu dość daleko”
Fakt, że autor rzeczywiście mało wie o Chablis nie przysłania jednak faktu, że nadal nie wiadomo czy smaczne było to wino czy nie?
W innym blogu Jongleur czyta o „nieoczywistych taninach” oraz o „bogatej, jednak dobrze zintegrowanej kwasowości” i zupełnie nie rozumie o co chodzi, jednak poniższe zdanie rozbija go już do końca:
„Zaprezentowano również trudne wina od Primosic, a w szczególności orange wine Ribolla di Oslavia Klin 2009, które swoją szczerością i klasycznym podejściem do Ribolli dosłownie mnie ujęło.” Co to jest klasyczne podejście do Ribolli? Trudno powiedzieć, ale siła rażenia duża.
Jeszcze dobitniej zabrzmiała rekomendacja blogera, który ma misję doradzania swoim czytelnikom:
„Polecam w szczególności tym, którzy obawiają się wytrawnego posmaku w winach wytrawnych.” – To naprawdę piękna fraza.
Do tego momentu Jongleur nie podawał źródeł cytatów, aby nie zamieniać rozważań o pustosłowiu w personalną pyskówkę, jednak autorka najbardziej chyba erotycznego zdania w internetowym winopisaniu zasługuje na jego wdzięczną pamięć. A zdanie brzmi:
„Wino z tego szczepu jest cenione przez smakoszy z całego świata, dobrze zbudowanych, gładkich, owocowych przepełnionych taninami i alkoholem” Podniecony wizją dobrze zbudowanych, gładkich, przepełnionych alkoholem smakoszy Jongleur długo nie może zasnąć.
Jednak twórczyni Teorii Wina – to nazwa bloga, nie spoczęła na laurach i postanowiła wnieść swój wkład także do nauk przyrodniczych formułując tezę o powstawaniu łez na ściankach kieliszka. Tezę, która, przyznajmy to uczciwie, całkowicie podważa dotychczasowy stan wiedzy:
„Napięcie powierzchniowe alkoholu jest większe od wody (jeden ze składników wina), która łatwiej „czepia” się ścianek powierzchni oraz szybciej paruje. Dzięki takiej prostej fizycznej zależności, woda przylepiona do szkła dzięki alkoholowi, ślizga się tworząc przepiękny efekt „łez”, przyjęło się, wtedy mówić, że wino płacze.”
Proszę Pani, to nie wino płacze. To płaczę ja – Jongleur. Zmarnowałem swoje młode lata w szkole, w której uczono mnie, że napięcie powierzchniowe alkoholu (2,23) jest trzykrotnie niższe od wody (7,28) a w dodatku woda paruje wolniej od alkoholu. No cóż paru noblistów przekręci się w grobie. Trudno – In vino veritas.
Dla cierpliwych nagroda Creedence Clearwater Revival – zapomniany zespół z szalonych lat sześćdziesiątych
To płaczę ja – Jongleur
Posted under Kretyni winni i niewinni and tagged with alkohol, blogerzy, taniny, Teoria Wina
9 komentarzy
9 komentarzy
Jongleur, Ty po prostu „odstajesz” na tym portalu. Robisz ferment, wina z tego nie będzie)): W stogu „blogu” kto cię usłyszy?!
Myślę, że każde zjawisko, inicjatywę z czasem dopada „psucie”.
Ja, od dłuższego czasu omiatam wzrokiem wypluwane blogi na Blogosferze i wyłapuję te znaczące dla mnie. Jak długo?
Pozdr.
Irena
Ja bardzo przepraszam, niektórzy słyszą i czasem doceniają takie walki z wiatrakami :). Słuszne i potrzebne. I nawet przy okazji zaproponują udanie się na środkową półkę w kwestii „Chianti: Prawdziwe, czyli jakie?”, którego style bloger sklasyfikował nader uczenie jako dyskontowy, internacjonalny i rustykalny. A to ponoć jego ulubione wino. Przy okazji, zapewne by podwyższyć swój autorytet, popełnił także trochę bełkotu na temat Parkera, ale to może być niestety przemożny wpływ tych z lepszymi nazwiskami w naszym winopisarstwie.
Tak czy owak jakaś siła rażenia jest. Muzę Jongleur puszcza naprawdę niezłą, zwłaszcza że z kraju, gdzie taka tfurczość blogera miałby czas półtrwania w okolicach paru dni :). Przepraszam jeśli coś za ostro :).
@ Irena
Ktoś tam jednak mnie znajduje. mam po prostu taką niedużą grupę docelową (czyli target).. Wydaje mi się, że ze względu na target właśnie Winicjatywa włącza do swojej blogosfery każdego bloga, który się zgłosi. Marzyłoby mi się, aby ktoś zadał sobie trud i odrzucał brednie – ale wtedy obrażona grupa celowa odpadnie.
pozdrawiam
jongleur
@ cerretalto
Dzięki za dobre słowo. Czytam właśnie o tym Chianti i bawi mnie jak mały chłopiec wyobraża sobie Parkera. Wystarczy podkręcić wino i sukces pewny – jakie to proste.
pozdrowienia
joingleur
Cerretalto
Niektórzy? czyli dwie osoby. Wielu „przypina” sobie blog Jongleura na swoim. Pewnie niektórzy czytają, nawet ze zrozumieniem. Mają kaca? Skądże, to nie ich dotyczy, będą pisać dalej.
Cerretalto, nie przepraszaj, było łagodnie.
Pozdrawiam
Irena
Jongleur
Na przykład ja.
Niestety, moja prowokacja „poruszyła” tylko jedną osobę.
Tak na marginesie mojego przedostatniego wpisu, nie pisz częściej.
Pozdrawiam
Irena
Jongleur, z tym targetem to ktoś raczej podstawia sam sobie nogę. Ja tam się nie znam, ale trudno mi sobie wyobrazić wiernych i aktywnych czytelników jeśli agregując nie eliminuje się śmieci. Takich śmieci. No ale nadal sporo ludzi wierzy w cudowną moc kliknięć na małych portalch.
Irena, taki to już los – człowiek pisze, trochę ludzi przeczyta, niektórzy coś skomentują. Dość podobnie jest chyba na świecie. Ale ten wysyp bzdur u nas świadczy o tym, że jeszcze parę lat musi upłynąć zanim jakieś szersze grono dojrzeje i nie będzie już w dobrym tonie produkować takich śmieci. Niektórym chodzi o kartonik do przedegustowania, innym o jakąś sławę „znafcy” na podwórku, ale najczęściej łączy ich chyba chęć podniesienia własnego ego 😉
Piękny tekst i piękna muza. Pozdrawiam!
No, no. Uznanie od Deo. Się wzruszyłem
Świetnie ujęty temat.Nie ma chyba co jednak aż tak rozpaczać ,by tymi łzami się nie zalać .Niestety w nadmiarze piszących znajdą się i tacy co dla ‚sławy lokalnej’ piszą. Pewnie szybko im przejdzie ,albo gdy sami zobaczą swe braki to podciągną poziom. Mam nadzieję ,że taka jest kolej rzeczy.
A czy Winicjatywa powinna robić selekcję ? No chyba nie. Dorośli są czytelnikami/odbiorcami.Sami pewnie potrafią selekcjonować. Ja umiem. I dlatego bywam TU – u Ciebie 🙂 I często po takiej wizycie odkopuję jakieś zakurzone płyty i wrzucam do samochodu by umilały jazdę.
@ Grzegorz
Dzięki, to idę dalej szukac starych kawałków
pozdrawiam
jongleur