W bardzo zajętym bieżącymi wydarzeniami tygodniu, Jongleur wpada w przygnębienie, przy czym nie ma to związku z marnymi wynikami olimpijczyków i niewielki z obchodami rocznicy powstania. Po prostu każdy robi to co umie i nadzieja, że zwolennicy małego, nie niskiego, ale właśnie małego, zakompleksionego człowieczka, będą umieli wznieść się ponad własne fobie i obsesje jest raczej płonna. Trudno, buczenie, gwizdy i wyzwiska, traktować można w kategoriach głupoty lub politycznej żulii, jednak przygnębienie Jongleura ma swoje źródło w groteskowej postaci pani Krystyny Pawłowicz, nowej, lansowanej przez media politycznej gwiazdy. Nie chodzi tu o osiągnięcia na polu krytyki literackiej, choć fraza: „Wisława Szymborska kojarzy mi się z Noblem, ale nie kojarzy mi się z Polską, z polską wierzbą, nie kojarzy mi się z polską przyrodą, ani polska historią.”, przejdzie do historii, na równi z osiągnięciami peeselowskiego ministra kultury Podkańskiego, który domagał się od podwładnych, aby umówili go z, nieżyjącym od dawna, Józefem Czapskim. Nie chodzi także o ewidentny brak wychowania, pozwalający pani profesor na besztanie swoich oponentów, przerywanie im, nie dopuszczanie do głosu itd. Tak w końcu ma wielu polityków, ze wszystkich opcji, bo przecież chamstwo i głupota nie ma poglądów politycznych. Przygnębienie Jongleura to skutek zderzenia z brawurowo przez panią Pawłowicz prezentowaną chrześcijańską miłością bliźniego, po którym to zderzeniu do tej pory boli głowa. W niedawnej dyskusji telewizyjnej, kiedy mówiono o koncercie Madonny, pani Pawłowicz rzeczowo podsumowała: „stare babsko pędzone na hormonach” Tak dla informacji – rok urodzenia Madonny to 1958, zaś nasza dziarska pani profesor pochodzi z bardzo dobrego rocznika 1952. Wiek i w ogóle starość stanowi chyba dla naszej bohaterki jakąś traumę, chwilę później bowiem, kiedy mówiono o Przystanku Woodstock, w jedynym komentarzu na jaki się zdobyła, pani profesor zarzuciła Owsiakowi, że ma sześćdziesiąt lat i udaje luzaka. W istocie bardzo merytoryczny argument, no i ta miłość bliźniego przebijająca z każdego słowa. Dajmy jednak spokój ewidentnym kompleksom. To jest tylko żałosne. Natomiast zwracanie się podczas sejmowej debaty do posłanki Grodzkiej per: „Proszę pana, och przepraszam, proszę pani” i kilkakrotne, z wyraźną lubością, powtarzanie tej „pomyłki” jest nie tylko głupie, ale podłe i okrutne. To właśnie ta pogarda dla człowieka, tylko dlatego, że jest inny, wyrażona w polskim parlamencie i nie budząca powszechnego oburzenia, naprawdę przygnębiła Jongleura. Prawdę mówiąc absmak, nie pozwala Jongleurowi na degustację żadnego lepszego wina, nawet vinho verde, tym bardziej, że już stary Henryk Fukier mówił, że należy każdą butelkę w godnej kompanii i ładnej kondycji wysączyć. W tych okolicznościach wydaje się to niemożliwe. Jongleur łapie więc flaszkę napoju winnego Zwykły Bełt i szybko popija nim sześć aspiryn, w nadziei, że mimo wszystko kac będzie mniejszy niż po sejmowej debacie.
Pani Profesor i miłość bliźniego
Posted under Kretyni winni i niewinni and tagged with Bełt, Fukier, Krystyna Pawłowicz, madonna, Owsiak, Wisława Szymborska
9 komentarzy
9 komentarzy
Jounglerze, rozumiem, że dzisiejszy wpis jest z tych „Nie zawsze wina”. Żadnej inspiracji?! No może poza Fukierem. A gdzie piosnka jakaś. Jak bełt to może do pary disco polo, tak po całej liniiiii.
W tych okolicznościach zamiast aspiryny zaaplikuję sobie biegi!!!
Pozdr.
Irena
Jedyna inspiracja to znowu Brassens ale tylko w tłumaczeniu Zespołu Reprezentacyjnego
http://youtu.be/MjEEJFFPBKg
nie wiem czy sie udostępniło, w kazdym razie pasuje mimo niecenzuralności – proszę o wybaczenie i ciesze się z wizyty
Baba żałosna, ale widocznie tak ją rodzice (nie) wychowali.
I masz babo placek. Ad intende.
Pozdr.
Irene
Oboma ręcoma podpisuje się pod każdym słowem. Pocieszyć może ewentualnie nowy teledysk Toma Waitsa: http://www.youtube.com/watch?v=0Fju9o8BVJ8. Pozdrawiam serdecznie!
Rewelacyjny!!! Choć nie gustuję w takiej muzyce.
Tak dla kontry zajrzę na Twoją kontretykietę. Także wydaje się inspirująca.
Do Jonglera będę zaglądać, może ochłonie po bełcie?
Pozdr.
Irene
Ochłonie, ochłonie, jak zawsze
Dla alter ego Jonglera, dawno nie słuchany przeze mnie utwór – jak wino którego szukamy, a które nieczęsto się pije.
http://www.youtube.com/watch?v=Nqbh2E6a300
Pozdr.
Irene
dzięki,
ujmujące to i stylowe
obiecuję, że od następnego wpisu znowu beda rekomendacje winno muzyczne
no chyba żeby Czarnecki został prezesem PZPN
pozdrowienia