Choć ciszę wyborczą uważa za jeden z większych absurdów, Jongleur nie pisze dziś o polityce i politykach z zupełnie innego powodu. Jutro, czyli 9 października mija piąta rocznica śmierci Marka Grechuty i jest to dla Jongleura okoliczność znacznie ważniejsza od wyborów. Pięć lat temu odszedł wielki artysta, którego piosenki stworzyły zupełnie nową przestrzeń, zarówno w sferze muzyki, jak i tekstów. Twórca ważny dla kilku pokoleń ludzi myślących i wrażliwych. Choć Jongleur niekoniecznie zalicza siebie do wrażliwych i myślących, Marek Grechuta jest jednym z największych artystów jakich miał okazję podziwiać. Tu aż prosi się o parę słów wzniosłych i mądrych, ale inni z pewnością zrobią to lepiej. Jongleur proponuje natomiast chwilę refleksji przy mniej może znanej ale wspaniałej piosence. Nie jest to hymn jak „Świecie nasz”, nie jest liryczna jak „Ocalić od zapomnienia”, ale jest mądra, a warstwie muzycznej, zwłaszcza jak na tamte czasy nowatorska. Piosenka Wędrówka, znalazła sie na płycie Droga za Widnokres, nagranej z formacją Wiem, w której Markowi Grechucie towarzyszyli znani i cenieni muzycy jazzowi, między innymi gitarzysta Paweł Scierański i kontrabasista Paweł Jarzębski.
Chapeau bas
Jongleur długo szuka wina odpowiedniego do tej piosenki. Nie może być zbyt intensywne, to oczywiste. Nie pasują tu wina potężne, chropawe, rustykalne. Potrzeba wina ze spokojną elegancją, wina do zadumy, refleksji. Wina przy którym się myśli, ale niekoniecznie o winie. Wina wreszcie, które równie dobrze smakuje młode jak i w wieku dojrzałym, na początku i na końcu wędrówki. Dobre byłyby najlepsze wina loarskie, ale nie potężne chinon, raczej delikatniejsze jak Saumur-Champigny z Château Villeneuve lub od Thierry’ego Germain. Jednak w końcu wybór padł na Esegesi z roku 2005, włoskie wino z Dolomitów, wytwarzane przez Eugenio Rosi, winiarza z artystyczną duszą. Proste i filozoficzne jednocześnie, skoncentrowane i czyste, z przedziwną delikatnością. Jak piosenka Grechuty.
Witaj! Nie znam się na winach, ale Marka Grechutę uwielbiam. Dziękuję za ten tekst. Dziwnym trafem u mnie też było o przemijaniu i poecie. Pozdrawiam ciepło i serdecznie. Smacznego!
widocznie cisza tak wpływa refleksyjnie. Może warto
pozdrawiam
Witaj. Ależ dużo czasu zajęło mi, by „dobrać” się do komentarza. Także nie znam się na winach (tych do picia :))), bo jestem całkowitą abstynentką, ale nigdy nie zapomnę słów wyjątkowo doświadczonego przez życie Wielkiego Marka Grechuty:”tu żadnej pory roku oprócz zimy nie ma, tu miejsce na labirynt i na głowę kamień. Obcy mur z obcym murem graniczy, na łodyżce podwórka więdnie lniany kwiatek nieba, a tam zboże sieją…” No cóż pozdrawiam serdecznie 🙂 Udało mi się dostać do Ciebie, trud się opłacił :)))
„Kiedyś gałąź ugięta oznaczała broń, dziś pod wiatrem się tylko chyli albo ptakiem. Pięść ściśnięta odkształca się w dłoń”. Oj, chciał żeby tak było, ale to wszystko nadal oznacza to o czym śpiewał Autor – nadal broń i nadal pięść. Jestem niepoprawną pacyfistką, a w Tobie dostrzegam pokrewna duszę 🙂 choć wina nie pijam. Pisana przeze mnie książka także nie promienieje optymizmem, bo mówi o zdradzie, wojnie, kłamstwie, które wynika właśnie z tej zdrady i kłamstwa. Kolejna postaram sie napisać bardziej optymistyczną. Pozdrawiam bardzo ciepło 🙂
a o czym piszesz?
Witaj 🙂 Dlatego „łażę” po Wawie, bo potrzebuję „naocznej” dokumentacji. Książka dotyczy XX wieku z naciskiem na ZSRR i Niemcy (nazistowskie). Brodzę we krwi. W tej chwili „Między Hitlerem a Stalinem – skrwawione ziemie” (Tymothy Snyder. To nie będzie nic miłego, bo jak już napisałam będzie zdrada, kłamstwo, przede wszystkim zdrada. Czy wiesz o co zapytał D. Roosevelt Wielkiego Jana Karskiego, gdy ten opisywał horror Żydów w Polsce? Zapytał jak się miewają konie właśnie w Polsce!!! Co jest gorszego od zdrady, która nas oddaje Stalinowi? nie ma nic gorszego. Druga moja pasja to muzyka i poezja. „Piwnica pod Baranami” ech…czy Hybrydy…ech. Ściskam cieplutko 🙂
Witaj. Odpowiem u Ciebie w gościnie. Książka – nie prędko, choć znajomi i wielcy historycy chwalą, ale ja muszę mieć dokumentację do najdrobniejszego szczegółu, by mi jakiś byle chłystek nie zarzucił kłamstwa historycznego. Przeczytałam Twój komentarz u Missjonash. No cóż, przez cały okres ludzkość (jak słusznie zauważyłaś) brodziła we krwi i brodzi nadal, bo ma coraz „większe” doświadczenie (wymyślne tortury, masowe zabijanie, a nie tylko miecz i stos, teraz mamy broń nuklearną). Co do hedonizmu, cóż…każdy ma prawo robić co chce, JEŚLI NIE KRZYWDZI INNYCH. Upijaj się, pal trawkę, kochaj się ile chcesz, to tylko Twoja sprawa i wara komukolwiek do tego. Serdecznie pozdrawiam. Trochę ochłonę i napiszę coś, co mnie osobiście rozwala jako człowieka. Duuuuuuuużo ciepełka :)))
„Niebieski Młyn” wraz z „Kantatą” znalazły się na płycie Korowód (1971) .
Wtedy „pokochałem” Marka Grechutę Radzę posłucha kantaty bo nie wiadomo co lepsze!