Jongleur z coraz większym niepokojem obserwuje staczanie się kraju po równi pochyłej. Tym bardziej, że wobec praktycznej abdykacji prezesa K. nie było widać na horyzoncie nikogo, kto mógłby wziąć odpowiedzialność za losy ojczyzny. Jednak wreszcie pojawił się prawdziwy mąż stanu. Zbigniew Ziobro – bo o nim mowa, lider Solidarnej Polski, udzielił wywiadu, który podziałał jak balsam na skołataną duszę Jongleura. Przede wszystkim Jongleur zobaczył prawdziwego przywódcę, twardziela, który potrafi podjąć wyzwanie i stanąć do walki, oczywiście licząc, że stanie za nim „potężny obóz prawicy skupiony wokół Solidarnej Polski”. Wizja potężnego obozu prawicy wstrząsnęła Jongleurem, ale jeszcze bardziej poruszyła go błyskotliwa analiza, a właściwie druzgocąca krytyka obecnego rządu, który: „… zamiast wyasygnować ogromne środki na politykę prorodzinną, wybiera czarny scenariusz i chce wydłużać wiek emerytalny, skazując setki tysięcy zwłaszcza kobiet na bezrobocie i lek egzystencjalny”.
Ktoś niegodny miana patrioty kombinowałby zapewne skąd wziąć te ogromne środki na politykę prorodzinną, ale prawdziwy lider jest ponad takie gierki. Przecież kasa, na tak ważne cele musi się znaleźć. Wystarczy dokończyć to co zaczęła IV RP. Zresztą, nawet jeśli wszystko pieprznie, warto pamiętać, że pieniądze szczęścia nie dają.
Przy tym wszystkim Jongleura ujęła bezpośredniość i prostota męża stanu, jego prawdziwe marzenia o „… małym domku w górach. Śpiew ptaków, przyroda w porannej mgle – wolę to niż jakiekolwiek luksusy” Jakżeż to dalekie od rozmiłowanego w winach i cygarach Tuska. No i ten stosunek do rodziny. Jako młody ojciec, Zbigniew Ziobro stara się poświęcać synkowi jak najwięcej czasu, choć „…na początku miałem obawy, że moje męskie dłonie są zbyt twarde, by dotykać tej delikatnej istotki.” Jongleur długo nie może się uspokoić. Wizja twardych, męskich dłoni wprowadziła go w stan wyjątkowego podniecenia. Ponieważ nie może zasnąć słucha prawdziwie patriotycznego utworu
Ponieważ jako się rzekło pieniądze szczęścia nie dają, Jongleur wysyła mężowi stanu niedrogie ale swojskie wino owocowe Dziad. Ponieważ była to ostatnia butelka Jongleur musi wypić coś innego aby spokojnie zasnąć. Wybór pada na czarujące wino oddające nastrój uwiedzionego przez twarde, męskie dłonie Jongleura.
Blanquette Methode Ancestrale, słodkie, lekkie musujące wino wytwarzane w Limoux w Langwedocji według pradawnej receptury. Stosuje się w niej drugą fermentacje w butelce, jak w Szampanii, z tym, że nie ma tu żadnego dosage. Rozlane zimą do butelek, niedofermentowane wino, wiosną zaczyna ponownie fermentować, dając delikatne bąbelki. Jest bardzo delikatne, pachnące kwiatami akacji i cytrusami. Lekko słodkie, a przy tym dość żywe, z niewielką zawartością alkoholu, stanowi wdzięczną langwedocka ripostę na piemonckie moscato d’Asti. Podstawą jest autochtoniczny szczep mauzac, mniej niż moscato aromatyczny, dający za to nieco więcej głębi.
clip mnie powalił:)
staram się aby było ciekawie i kulturalnie
Ja też marzę o małym domku… 🙂
Klip rzeczywiście powalający!! A notce też niczego nie brakuje! Podoba mi się ten ton i chętnie skorzystam z wiadomości z zakresu sommelierstwa. Podoba mi sie tutaj! Zajrzę czasem jeśli pozwolisz 🙂
Taki komentarz to zaszczyt dla skromnego grajka. Zaglądaj zawsze, kiedy chcesz. Mam nadzieje, że Cie nie rozczaruję. Przepraszam za spóźnioną rekację