Ocena wina jest sprawą wyjątkowo subiektywną i Jongleur nie odkrywa tu Ameryki. Z tego zresztą powodu jest zdecydowanym przeciwnikiem różnego rodzaju punktowych ocen win. Szczytem absurdu jest skala 100 punktową, według której różnica między winem Sophia (75 punktów) a doskonałym szampanem (90 punktów) to ledwie 15 punktów. Wiec po co te 100? I czy pił ktoś wino za 50 punktów? Pewnie nie. Zresztą prawdy o winie nie pokażą żadne punkty. Zostawmy punkty degustatorom piszącym dla Wine Spectator, czy dla Sstarwines – choć akurat ta kilkupunktowa skala jest w pewien sposób sympatyczna. Zostawmy punkty także tym, którzy nazwać i opisać muszą wszystko, bo taki mają charakter. Jongleur jednak woli pić wino z włóczęgami niż z księgowymi. Ostatnio coraz łatwiej o tych drugich, zaś ocena punktowa to także niestety alibi dla pozbawionych wrażliwości i smaku osobników. No bo przecież punkty, kryteria, klasyfikacje dają poczucie obiektywnej analizy. To całkowite złudzenie, zaś jako ilustrację Jongleur proponuje stronę, która poziomem absurdu przeskakuje wszelkie punktowe skale z wdziękiem większym niż Kozakiewicz bijąc rekord świata w Moskwie. Nazywa się to mojewino.pl i jest najwyraźniej dziełem jakiegoś niespełnionego matematyka, który próbuje każde wino rozebrać na czynniki pierwsze. Absurd polega zaś na tym, że końcowa ocena wina nijak nie ma się do poszczególnych elementów układanki. Autor tworzy puzzle’a po złożeniu którego nic do siebie nie pasuje choć klocki są na swoich miejscach. Na przykład Los Boldos Cabernet Sauvignon Gran Reserva 2008, składa się z takich klocków: „kwasowość – zbyt kwaśne”, „co się w tym winie nie podobało ? – smak, ogólna niespójność”, „dojrzałość – zbyt surowe, za mało dojrzałe” i do tego „jakość wina – bardzo dobre wino” Strach pomyśleć jakimi przymiotnikami facet opisze wino złej jakości. Z kolei Vespral Gran Reserva oceniany niedawno w ramach winnych wtorków uzyskał następujące opinie: „zgodność z typem (cokolwiek miałoby to znaczyć) – nie oceniam tego wina” i za chwilę „jakość wina – bardzo dobre wino”. To w końcu ocenia czy nie? Nota bene, taka sama punktowa ocena Vesprala jak Los Boldos oznacza, że określenie „degustacja w ciemno” nabiera, w przypadku niektórych, znaczenia jak najbardziej dosłownego. Szczególnie zaś przy Vespralu zachwyciła Jongleura rubryka: „Zgodność smaku i bukietu z użytymi do produkcji szczepami”, którą gość wypełnił jadąc po bandzie: „Szczepy da się rozróżnić po głębszej analizie”. Jongleur marzy o tym by móc prześledzić ten umysłowy proces, podejrzewa jednak, że głębsza analiza polegała w tym przypadku na przeczytaniu etykiety. Cóż, byłoby to przynajmniej czytanie ze zrozumieniem. W przypadku Vesprala Reservy jest jeszcze lepiej, bo autor napisał: „Zbyt rzadko spotykany szczep, brak możliwości porównania” – przypominam, że chodzi o tempranillo i garnacha.
Niestety strona moje wino ma również ambicje dydaktyczne i publikuje także teksty o charakterze informacyjnym, będące doskonałą ilustracją anegdoty, mówiącej że osoba która umie coś robić, po prostu to robi. Ktoś kto nie umie robić zarządza, zaś ten kto nie umie zarządzać naucza. Np. poprzez takie teksty jak poniżej:
„Z punktu widzenia chemii dojrzewanie jest procesem modyfikacji cząsteczek aromatycznych zawartych w winie. Najczęściej jest to utlenianie, które powoduje, że cząsteczki modyfikują swoją budowę i dzięki temu inaczej działają na ośrodki węchu. To inne oddziaływanie to udawanie zapachów, które nie powinny w winie występować (na przykład zapachy innych niż winogrona owoców).” W tym przypadku mamy niewątpliwie do czynienia z udawaniem wiedzy, która u tego osobnika nie występuje.
Po takiej porcji wiedzy Jongleur dochodzi do równowagi, pijąc prosecco – jakiekolwiek i słuchając ballady o durniach
http://youtu.be/csBZv_j2Rm4
Moje wino – moja wina
Posted under Kretyni winni i niewinni and tagged with Kozakiewicz, ksiegowi, moje wino, oceny win, prosecco, Wine Spectator
5 komentarzy
5 komentarzy
To ja może parę słów w obronie skali: pozornie skala 100-punktowa wydaje się bez sensu, bo większość godnych uwagi win mieści się w granicach 86-92. Dodając do tego kategorie „poniżej 86” i „powyżej 92” mamy skalę 9-punktową. Tyle, że gdyby to była skala od 1 do 9, to wino, które otrzymało „4” miało by 2 razy więcej punktów, niż wino na „2”. Gdyby ktoś oceniał wino na własny użytek, to OK, natomiast biorąc pod uwagę, że te wszystkie punktacje służą przede wszystkim SPRZEDAWANIU wina, stosowane skali 100-punktowej ma sens, bo pozwala zachować proporcje. Jeśli porównujesz 2 wina, i jedno z nich ma 2 pkt, a drugie 4, to proporcja wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy jedno z nich ma 87, a drugie 89 punktów. Systemy oceny win stosowane w handlu są dość dobrze dopracowane i nieźle działają. Natomiast zgadzam się z Tobą, że przyznawanie punktów winom na własny użytek to pomyłka. Rozumiem, kiedy robi to początkujący hobbysta, bo chyba każdy (z nich, z nas) przechodzi przez taka fazę. Ale jeśli ta faza trwa dłużej niż, powiedzmy, rok, to już nie jest dobrze i prawdopodobnie wynika z zaburzeń osobowości. Nawet nie wiem, czy nie byłoby warto wprowadzić takiego prawa, że ten, kto przyznaje punkty artykułom spożywczym, nie osiągając z tego tytułu korzyści (czyli nie będąc związanym z szeroko pojętym handlem) podlega przymusowemu leczeniu psychiatrycznemu. Pozwoliłoby to na wczesne wykrycie zaburzeń, które nie leczone mogą doprowadzić do poważniejszych problemów 🙂 Jeszcze parę słów o wartościowaniu wina (skoro już zaczęliśmy ten temat 🙂 ) Winni krytycy, ci od punktów, większość degustowanych win mają za darmo. To jednak zmienia perspektywę, nie sądzisz? Dla mnie, który 99% wypijanych win kupuję sam (albo kupują je ci, z którymi piję, co na jedno wychodzi; mam na myśli to , że nie są to darmowe flaszki, próbki etc), najważniejsze jest, czy jakość wina odpowiada cenie. Czy było warto kupić tą flaszkę, ewentualnie czy kupię następną. Natomiast polecanie win tym, którzy muszą je kupić przez tych, którzy maja je za darmo, to jednak jest pomieszanie dwóch systemów walutowych, prawda? Wracając do krytyków, podoba mi się podejście Hugh Johnsona, który w swoim kieszonkowym przewodniku ocenia producentów i wymienia udane roczniki. Tyle mi wystarczy.
Bardzo dziekuje za komentarz, choć nioe do końca sie z nim zgadzam np w sprawie proporcji. Piszesz tak:
„Tyle, że gdyby to była skala od 1 do 9, to wino, które otrzymało „4″ miało by 2 razy więcej punktów, niż wino na „2″. ……stosowane skali 100-punktowej ma sens, bo pozwala zachować proporcje. Jeśli porównujesz 2 wina, i jedno z nich ma 2 pkt, a drugie 4, to proporcja wygląda zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy jedno z nich ma 87, a drugie 89 punktów”
To prawda i właśnie dlatego skala 100 punktowa zamazuje te proporcje. Weźmy podany w tekscie przykład:
Sophia Melnik (75) iBollinger (90) – wg skali 100 punktowej Bollinger jest lepszy o 20% – rozumiem, że tak chcieliby to widzieć producenci Sophii ja jednak uważam, że Bollinger (9) jest 9 razy lepszy od Sophii (1).
Oczywiscie to też tylko zabawa liczbami. Nie kocham jednak winnych księgowych i myśl aby poddać takich osobników badaniom psychiatrycznym nie jest mi obca, choc wrodzona lagodność i tolerancja, także dla głupoty troche mnie hamuje.
Przy okazji, choć ten temat warto podjąć szerzej przy innej okazji, rozpowszechnia sie zwyczaj wysyłania bloggerom win do testowania. Przyznają sie do tego „Do Trzech Dych”, przyznaje sie „Czerwone czy białe” itd. Coś tu jest nie halo. Blogger albo jest amatorem i nie powinien przechodzić na pozycję zawodowego degustatora na zlecenie ale sam wybierać wina do testowania albo jest związany z branżą i wtedy swoich win nie komentuje.Jestem przy tym jak najdalej od zarzucania w/wym jakiejkolwiek nieuczciwości, zwłaszcza, że otawrcie o tym pisza. Sygnalizuje jedynie problem.
pozdrawiam
Jongleur
Ale zwróć uwagę, ze „blogerzy” to nie tylko amatorzy – prawie cała redakcja MW pisze blogi, niektórzy nawet po kilka. Są też blogi, które nie wiadomo kto pisze 🙂 Dla mnie najważniejsze jest żeby było jasne, czy ktoś, kto opisuje i ocenia wypite wino, dostał je za darmo, czy sam kupił.
Wracając do skali, to mówiąc, że bollinger jest 9 x lepszy od sophi zastosowałeś kryterium subiektywne, a umówiliśmy się, że na własne potrzeby, czyli subiektywnie, punktów nie przyznajemy. Punkty mają sens tylko wtedy, kiedy degustator ocenia wino „dla ludzi”, niezależnie od własnych upodobań: obiektywnie identyfikuje cechy wina i punktuje. W tej sytuacji upieram się, że w skali 100 pkt, gdzie 50 jest poziomem odniesienia, 75 pkt dla Melnika i 90 dla Bollingera oddaje różnicę pomiedzy tymi winami. Poważnie. Są ludzie, dla których Melnik to całkiem dobre wino.
Przekonaleś mnie co do bloggerow, ale co do punktów nie do końca, choć wiem, że Sophia Melnik to całkiem dobre wino jest
Prawie zgadłeś, autor mojewino to informatyk ze specjalizacją chyba automatyka-robotyka