Cravant-les-Coteaux, niewielka wioska w pobliżu Chinon, to prawdziwa mekka wielbicieli cabernet franc. Philippe Aliet, Bernard Baudry, ledwie parę kroków jeden od drugiego. Wielcy winiarze. Zwalisty, potężny Aliet, takie same robi wina. Soczyste, zmysłowe, muskularne, a przy tym urzekające. Bernard, bardziej stonowane, ale też mocne, garbnikowe, z odrobina bretta. I wreszcie Gasnier, biodynamik, po którego sięgam z okazji winnych wtorków. Sięgam, bo wino z 2006, to już niezbyt młody franc i lepiej dłużej nie ryzykować. Cuvée Les Graves sugeruje żwirowe siedlisko i rzeczywiście wino Fabrice’a Gasnier różni się od, pochodzących z gliny i margli, win jego bardziej znanych sąsiadów. Mniejsza koncentracja, nie tak soczysty owoc, za to nienaganna struktura tanin i ciągle jeszcze wyczuwalna świeżość. Zróżnicowane wielowarstwowe aromaty, pojawiające się nuty zwierzęce i pewna delikatność. Inne wcielenie cabernet franc, bliższe trochę węgierskim winom z Sopron niż mocnym Chinon. Nie jest tak intrygujące jak Baudry, ale za to pije się świetnie. Zakup własny – w 2008 to kosztowało 9 euro