Ostatnio w mediach znów sporo o Smoleńsku. Choć nowa teoria o zamachu w Gruzji wytrząśnięta z kapelusza przez Antoniego M. wydaje się absurdalna, niemniej taktyka prezesa K. odnosi niewątpliwie pewien skutek. Choćby taki, że rośnie ilość ludzi mówiących „nie wiem, ale coś tam pewnie musiało być” Wydaje się przy tym, że jest to postawa racjonalna. W końcu inteligentny człowiek powinien mieć wątpliwości nieprawdaż? Otóż niekoniecznie. Prawda nie zawsze leży pośrodku. Jeżeli jeden mówi, że dwa plus dwa równa się cztery, a drugi, że pięć, to prawda wcale pośrodku nie leży, a wątpienie, że dwa plus dwa równa się cztery nie świadczy o inteligencji wątpiącego, ale o jego bezmyślności. Jeżeli po jednej stronie Jongleur ma raport komisji złożonej z profesjonalistów, mających dostęp do czarnych skrzynek, nagrań, będących na miejscu katastrofy, a po drugiej wynurzenia ludzi, którzy w Smoleńsku nie byli, lotniska i wraku nie widzieli, prowadzonych przez nawiedzonego gościa, który, choć miał okazję przyjrzeć się katastrofie, to ze Smoleńska po prostu zwiał, to z pewnością nie wątpi że dwa plus dwa to cztery. Ale zostawmy Smoleńsk. Nawiasem mówiąc, to fantastyczne dla rządu mieć taką opozycję, która snuje fantasmagorie, zamiast punktować ewidentne wpadki. Na przykład OFE.
Jongleur z pewnym zażenowaniem śledzi dyskusję na temat OFE, tym bardziej, że armaty, które przeciw OFE wytacza minister Rostowski, są z gatunku „a w Ameryce biją Murzynów”, zaś perspektywa powrotu do ZUS-u jako jedynego dysponenta przyszłej emerytury nie napawa optymizmem.
Niezależnie od wszelkich argumentów za i przeciw funkcjonowaniu OFE, warto uświadomić sobie kilka faktów niepodważalnych:
To nie OFE są problemem Polski ale życie ponad stan, które powoduje, że państwo się zadłuża, przy czym mówiąc o „życiu ponad stan” Jongleur nie ma na myśli wysokiego standardu życia przeciętnego obywatela, tylko bezmyślne, bez uzasadnienia uprawiane rozdawnictwo publicznych pieniędzy w postaci np. osławionego becikowego.
To nie OFE są problemem Polski ale zaniechanie niezbędnych reform, choćby dotyczących emerytur mundurowych czy KRUS, które racjonalizowałyby wydatki państwa. Dotyczy to zresztą wszystkich rządów od dwudziestu lat.
To nie OFE są problemem Polski ale roztrwonienie na inne cele, z pewnością bliższe wyborcom, dochodów z prywatyzacji, które według twórców reformy emerytalnej miały być przeznaczone na wyrównanie strat ZUS w związku z przekazywaniem części składek na OFE.
Natomiast, i to jest ważne, góra pieniędzy leżąca w OFE, jest łakomym kąskiem, po który można sięgnąć, aby na przykład doraźnie załatać deficyt. A po nas choćby potop.
Jongleur od dawna nie ma złudzeń co do polityków, ani co do swojej emerytury. Chciałby natomiast żyć w kraju, w którym obywateli traktuje się poważnie, nie tylko w przeddzień wyborów. Fakt, że żąda chyba za dużo.
W tej smutnej sytuacji sięga po wino budżetowe, choć dobre. Pochodzi z Langwedocji, czyli z krainy win soczystych, często bezpretensjonalnych, coraz lepszych. In Vino Erotico, ze spółdzielni winiarskiej z Cers w pobliżu St-Chinian, to dobry przykład. Sauvignon blanc, chardonnay i coraz popularniejsze na południu viognier złożyły się na wino soczyste, pełne, z aromatami melona, brzoskwini i gruszki. W ustach wyraźny smak jabłek i cytrusów. Świetnie się pije. Na finiszu pojawia się delikatna gorycz, choć do końca nie wiadomo, czy to efekt wina, czy faktu, że zadyszany kameleon na etykiecie przypomina ministra szykującego się do skoku na naszą kasę. A jak
A o tym jak będą wyglądać nasze emerytury śpiewa Zespół Reprezentacyjny
Pana ministra R. skok na kasę
Posted under Kretyni winni i niewinni,Życie i wino and tagged with emerytury, Kaczyński, kasa, Macierewicz, Marcin Bieda, OFE, Rostowski
5 komentarzy
5 komentarzy
Nie zgadzam się. To OFE są problemem samym w sobie i to wielkim. OFE są przyczyną generowania coraz większego długu (przynoszą coraz większe straty) i spadku dochodów samego ZUS-u. Cały mechanizm działania PTE polega na drenażu publicznych pieniędzy i wypłacaniu sobie z tego tytułu gigantycznych prowizji (niezależnie od wyników finansowych).
Jak smutno kończy się liczenie na emerytury z OFE, pokazał przykład Chile, w którym większość uczestników systemu nie dostanie z nich żadnych emerytur. Tamtejszy system zbankrutował i teraz muszą do niego dopłacać podatnicy.
Tak więc podważam niepodważalny fakt.
Wydatki na becikowe są niczym w porównaniu z długiem, który już do tej pory wygenerowały OFE.
Poważne traktowanie ludzi byłoby wtedy, gdyby rząd zezwolił na dysponowanie przez obywateli tą częścią pieniędzy według uznania samych zainteresowanych. Przymus wpłacania na rzecz prywatnych instytucji to zwykła grabież.
Nie zgadzam się, że OFE są wielkim problemem. Odpisy na OFE to było maks 7% skłądki ZUSowskiej, w dodatku powstała luka miała być finansowana z prywatyzacji. Ale nie była. OFE działają według ustawy, inwestują w to co im wolno. Co do ich marż i wynagrodzeń – mozna to regulować. Ale to w OFE leżą prawdziwe, realne, choć niewielkie pieniądze z naszych składek. W ZUSie nie ma nic poza zapisem ksiegowym, z którego dla przyszłych emerytów nie wynika nic, bo państwo zapłaci jak będzie miało a jak nie to nie. Natomiast po tę górke realnych pieniędzy warto sie schylić aby załatać budżet i to własnie pan minister robi.
Zgadzam sie natomiast, że sami powinniśmy mieć prawo do decyzji. Czyli emerytura wyłacznie minimalna, zależna np jak w Kanadzie od długości stażu pracy a o resztę martw się sam. Tak byłoby uczciwie. Przymus wpłacania pieniędzy czy do ZUS czy do OFE to oczywiście grabież
Wartość długu wygenerowanego przez OFE przekracza wartość ich aktywów netto i odpowiada za znaczną część (w tej chwili ponad 17%) długu publicznego Polski. Przy stałym, gwarantowanym przez państwo dopływie gotówki i wysokich opłatach naliczanych procentowo od składek przekazywanych przez ZUS, zarządy PTE nie muszą się za bardzo martwić o trafione inwestycje.
W OFE leżą wyłącznie realne długi.
O „realności” pieniędzy przekonali się chilijscy uczestnicy systemu.
W Kanadzie występuje emerytura minimalna, ale nie występuje nic, co przypominałoby OFE (coś takiego nie występuje też w żadnym z bogatych państw zachodnich – przypadek?). W niektórych państwach OFE zostały zlikwidowane, gdyż tam również generowały wyłącznie długi (Argentyna).
W Kanadzie rzeczywiście nie występuje coś na kształt OFE gdyż system emerytalny to maksymalnie uproszczony ZUS + indywidualne programy emerytalne oferowane przez pracodawców. Jeden z moich przyjaciół pobiera około 400 dolarów kanadyjskich emerytury państwowej i kilkakrotnie więcej z programu firmowego. No i każdy oczywiście wiedząc jaka jest sytuacja oszczędza również sam. Bogate kraje zachodnie mają stary system oparty na idei Bismarcka. System ten własnie dostaje zadyszki z powodu: coraz dłuższego okresu pobierania emerytury – wydłużenie życia, oraz z powodu niższej dzietności. Wszyscy więc muszą coś z tym zrobić. Natomiast niezależnie od tego czy OFE generują długi czy nie – a dzieje się tak z powodu błędów w ustawach regulujących ich działalność – to znajduje się tam góra kasy i po tę właśnie kasę sięga Rostowski i naprawdę nie w trosce o emerytów, tylko by załatać budżetową dziurę. jest to również grabież
Nie znajduję sposobu uregulowania działalności OFE tak, by przestały generować długi albo straty dla klientów. Nie ma z czego finansować OFE i dalej obsługiwać już wygenerowanego długu. Aby utrzymać istniejącą rezerwę finansową OFE, państwo musi się zadłużać.
Dokumenty KE pokazują, że w 2060 roku łączna emerytura wyniesie 22% ostatniego wynagrodzenia. Gdzie te pieniądze z OFE?
Sam sposób funkcjonowania tych instytucji (stały, gwarantowany dochód i prowizja, brak odpowiedzialności przed klientami) patologizuje cały system. Przykładem było wspomniane Chile, w którym koszty operacyjne PTE osiągnęły 1/3 wartości składek.
Jeśli zarobki w OFE uzależniono by od osiąganych przez nie zysków, skłoni to fundusze do podejmowania zwiększonego ryzyka inwestycyjnego, co oczywiście zwiększy ryzyko strat dla klientów systemu (ale nie dla osób zarządzających funduszami). Jeśli zmuszono by OFE do lokowania pieniędzy w bezpiecznych funduszach, oznaczałoby to wykup obligacji skarbowych i pobieranie przez pośrednika opłat od wartości zgromadzonych obligacji przez całe lata.
W tym kontekście system kanadyjski świadczy o dalekowzroczności tamtejszego rządu.